
Kilka lat temu czterech naszych wspolbraci wybralo sie do Botswany, do pieknego parku w Moremi, aby podziwiac rozne zwierzeta. Podroz im mocno sie opoznila i dojechali na miejsce dosc pozno i bardzo zmeczeni. Postanowili nie rozbijac namiotow, tylko spac pod duzym drzewem na gorze samochodu. Noca byli mocno zaskoczeni, ze zaczela sie pora deszczowa, bo do jej rozpoczecia pozostalo kilka miesiecy. Co wiecej ten deszcz nie mial najprzyjemniejszego zapachu. Poniewaz byli bardzo zmeczeni postanowili przetrwac do rana. Wtedy wlasnie okazalo sie, ze na samej gorze na drzewie pod ktorym sie rozbili nocowaly Babuny i one robily w nocy ten sztuczny deszcz.
Rok temu kolega mnie zaprosil na male safari samochodem do parku w Chobe. Wspanialy park, bardzo duzo zwierzat, czyli cudowna przygoda. I tak bylo do momentu kiedy w naszym samochodzie przy otwartych oknach przedluzal sie nieprzyjemny zapach. Poczatkowo cichaczem podejrzwalem mojego kolege o problemy z zoladkiem. On rowniez patrzyl na mnie podejrzliwie myslac o tym samym. Kiedy nie dalo sie juz tego dluzej zniesc wtedy go zapytalem, czy ty tez to czujesz co je czuje. Mowi tak, ale dlaczego tak dlugo? Wtedy stalo sie jasne, ze przyczyna tkwi gdzies indziej. Tylko gdzie? Dlugo probowalismy cos znalezc, ale bezskutecznie. Dopieo kiedy zatrzymalismy sie i wyszlismy z samochodu to zobaczylismy duza plame po babunsie. Szybko przypomnielismy sobie pewnego babunsa, bardzo niezdwolonego z naszego przejazdu pod jego drzewem.
Pewnego roku nie udalo sie mi odprawic wspolnych rekolekcji. Pozostalo niewiele dni do Bozego Narodzenia. Postanowilem sobie zrobic rekolekcje prywatne na lonie natury. Szybko znalazlem kucharza i caly sprzet byl gotowy. Zaplanowalem je na trzy dni. Miejsce bylo wprost cudowne. Pelen spokoj, dookola piekne spiewy ptakow, a obok szybko plynaca Zambezi. Od czasu do czasu z dala dalo sie dostrzec jakies dzikie zwierze. Wszystko ukladalo sie wspaniale do czasu sjesty. Zawiesilem dlugi hamak pod duzym drzewem. Mozna bylo na nim sie pobujac i tez zrobic niezla sjeste. Tak tylko sobie planowalem, rzeczywistosc okazala sie inna. Wlasnie na czas mojej sjesty babunsy zapanowaly sobie tance na czubku mojego drzewa wraz ze sztucznym deszczem. Tance dalo sie przezyc, deszcu niestety nie. I tak dzialo sie przez trzy dni, jakby sie umowily. Juz drugiego dnia mimo ducha rekolekcyjnego postanowilem mala zemste na nich.
W ostatnim dniu przywiozlem ze soba duza butelke piwa, nie do uczczenia rekolekcji tylko, zeby pobawic sie z babunsami. Oczywiscie przybyly punktualnie w ostatnim dniu. Postawilem niedaleko od nich pojemnik do ktorego nalalem piwa. Szybko do niego podeszly lecz ono im zbytnio nie smakowalo. Zamoczylem wiec w piwie sporo chleba i to zadzialalo. Szybko zjadly chleb z piwkiem, no i zaczela sie zabawa. Poniewaz maja male muzdzki to sie szybko spily. Drapaly sie po brzuchu, jadly duzo trawy, mialy duze problemy z chodzeniem, nie mowiac juz o wspinaniu sie na drzewo. I tak w duchu radosnym zakonczylem moje rekolekcje, zauwazajac ze kazdy gatunek po alkoholu zachowuje sie podobnie. Obsikaly mnbie w czasie rekolekcji. Zaltwily dokladnie moj samochod na parkingu