Kilka lat temu jeden z naszych Werbistow z Inonezji podchodzil do tego egzaminu wielokrotnie i ciagle cos zawalal. On zaczynal robic prawo jazdy od poczatku, bo uczyl sie tutaj jezdzic samochodem. Byl to akurat czas rozgrywek przygotowujacych do Mistrzostw Afryki w pilce noznej. Pewnego dnia na egzamin poszedl w narodowej zambijskiej koszulce. Egzaminator zainteresowal sie pilka. Tutaj on wykazal sie lepsza znajomoscia niz kierowaniem samochodem. Egzaminator tego dnia byl bardziej wyrozumialy i w koncu po wielu probach otrzymal prawo jazdy.
Zaraz na poczatku mojej pracy w nowej parafii otrzymalismy 5 tonowy samochod ciezarowy. Mielismy kilku kierowcow, ale nie zawsze byli oni dostepni, albo spozniali sie kilka godzin na jakis maly wyjazd poza parafie. Wielkrotnie ludzie mnie namawiali, zebym pojechal, bo przeciez umiem jezdzic. Tak, ale moje prawo jazdy bylo tylko na 3,5 tony. Ktoregos dnia pojechalem. I wszystko poszlo dobrze. Znalem policjantow na drodze, wiec tylko ich pozdrowilem. W ten sposob zaczalem coraz czesciej jezdzic ta ciezarowka. Nawet pojechalem do Botswany. Tam jednak nie bylo znajomych policjantow i duzo nameczylem sie, zeby powrocic do Zambii. I nie wiele brkowalo a ciezaroka zostalaby w Botswanie.
Wtedy poszedlem zrobic prawo jazdy na ciezarowke do 15 ton. Zarejestrowalem sie i poszedlem na egzamin, bo przeciez umialem jezdzic. Egzaminatorem by moj dobry znajomy z ruchu drogowego. Wiedzial on dosc dobrze, ze ja czesto chodze na rybki. Od poczatku zaczal zadawac duzo pytan jak ja te rybki lapie. On byl podekscytowany, a ja jeszcze bardziej. Powiedzial, zebym jechal na lotnisko. Tam dojechalem dosc spokojnie i w pelni zrelaksowany. Na lotnisku kazal mi wycofac. Z tym nie mialem zadnych problemow. Oczywiscie wszystko robilem opowiadajac mu jak najwiecej roznych przygod rybackich. No i oczywiscie obiecywalem zabrac go na jedna z takich przygod. Po drodze odrywalem rece od kierownicy pokazujac mu rozmiary ryb jakie lapalem. Ja nawet tego nie zuwazylem i on rowniez. Tylko towarzyszacy mi kierowca to widzial. On mi powiedzial o tym dopiero po egazaminie, ze za to moglem nie zdac tego egzaminu. Po tej czesci praktycznej egzaminator zprosil mnie na czesc teoretyczna ze znakow. Juz na poczatku mu powiedzialem, ze znam odpowiedzi na te znaki dosc dokladnie tylko po polsku, a po angielsku moge mu powiedziec co one oznaczaja tak mniej wiecej. Nie byl za bardzo zadwolony, ale sie zgodzil. Po kilku takich odpowiedziach podpowiadalem mu ze to wystarczy. On tylko sie usmiechal i szybko zakonczyl ten ciekawy egzamin. Nie wszyscy jednak maja takie same szczescie.