Wiele lat temu gdy nasz dom byl jedynym domem zakonnym w centrum miasta od czasu do czasu jakas siostra, ksiadz, czy nawet biskup przychodzili do nas, aby skorzystac z tego postronnego miejsca. Biskup byl bardzo niesmialy i prosil bardzo grzecznie mowiac: „czy moglym umyc rece”. Z lekka wyczuwalem, ze chodzi jemu o cos wiecej, mimo wszystko szybko mu zaproponowalem kran z woda w naszej jadalni. Wowczas z lekkim usmiechem mi odpowiedzial, ze chcialby umyc cos wiecej, nie tylko rece. W podobny sposob na poczatku kazdego seminarium w naszej diecezji jest w dobrej tradycji powiedziec wszystkim gdzie mozna znalezc miejsce do zalatwiania pierwszej potrzeby. Mowi sie o tym bardzo symbolicznym jezykiem.
W naszym miejscowym jezyku nawet slowo ubikacja bardzo pieknie brzmi: „kalimba limba”. Nawet ci co nie znaja tego jezyka, to z akcentu tego slowa moga szybko sie domyslec, ze wlasnie chodzi o taki przybytek. Ten „przybytek” jest bardzo istotny i wazny w naszym zyciu. Dawniej bylo troche inaczej.
Nie tak dawno rozmawialem ze starsza osoba z mojej rodziny i powiedzialem ze obecnie w domu najczystszym miejscem i wizytowka jest wlasnie ubikacja. Na to ta osoba mi powiedziala, ze raczej pokoj do przyjmowania gosci jest na pierwszym miejscu, a ubikacja gdzies na koncu. Wowczas odpowiedzialem, tak bylo dawniej w malych miejscowosciach, gdzie byc moze ubikacja byla urzadzona na zewnatrz domu. W ostatnich latach wiele zmienilo sie pod tym wzgledem.
Na niektorych lotniskach mozna spotkac niezwykle sympatycznych ludzi pracujacych w ubikacjach. Kilka tygodni temu wracalem z wakacji do Zambii. Na lotnisku w RPA, w Johanesburgu przed wejsciem do ubikacji powital nas bardzo sympatyczny Afrykanczyk ze szczotka w reku mowiac: „zapraszam do mojego departamentu, prosze czuc sie swobodnie i zalatwiac swoje sprawy a za chwile do was przyjdzie kawa i lody”. Coz za mile zaproszenie. Po zalatwieniu mojego biznesu, co prawda kawy i lodow nie bylo, ale byla chusteczka rozlozona blisko kranu do mycia rak z malymi nominatami Randow, Dollarow, Euro i innych. Jakby wlasciciel departamentu chcial powiedziec nasz lokal przyjmuje kazdego rodzaju banknotu i monety. On natomiast byl przy wyjsciu nadal z mokra szmata do podlogi pilnie obserwujac czy ktos cos polozyl czy tez nie. Przy wyjsciu ciagle biegal przed kazdym wychodzacym z mokra szmatka do podlogi i usmiechem. W przypadku gdy nic nie pojawilo sie na chusteczce usmiech z lekka znikal, lecz kiedy nawet jeden maly banknocik czy grosik tam pojawil sie to automatycznie pracownik departamentu zdobywal sie na podwojny usmiech i przemile slowka.
Coz wystarczy miec troche inicjatywy, umiec zareklamowac swoj biznes, aby dodac radosci i nowego zycia ludziom zmeczonym w podrozy, jak rowniez zrobic dobry biznes, a moze i znalezc druga pensje.