Nie tak dawno temu bylem na rybkach samotnie. Wszyscy chlopcy poszli do szkoly. Tego dnia bylo dosc zimno i polow nie byl najlepszy. Nagle wziela mala rybka i szybko chaczyk wypuscila. Bylo to tak niespodziewanie, ze nie bylem przygotowany, zeby odskoczyc przed lecaca z duza predkoscia blacha z kotwica. Niestety kotwica wbila sie mi gleboko w reke i weszla pod skore. Mocno sie zaciela i nie szlo jej wyjac. Taki polow zdarzyl sie mi poraz pierwszy w zyciu. Bol straszny, do szpitala daleko i szkoda czasu, wiec pozostaje wlasna operacja. Moj noz nie byl najostrzejszy, ale moja skora musiala sie poddac. Balem sie zakazenia, ale jakos wszystko zakonczylo sie pomyslnie bez szpitala. Tak to byl duzy polow.
Kilka lat temu podobna przygoda zdarzyla sie mojemu kuzynowi w Polsce. Pojechal na rybki ze swoimi dwomo synami na wielki zalew. Zalatwil male wedki dla swoich synow, zeby wszyscy mieli dobra zabawe. Na poczatku wszyscy lowili zaciecie, ale niestety bez wiekszych sukcesow. Slonce grzalo coraz mocniej, chlopaki zaczeli sie nudzic, rzucali blacha coraz rzadziej i blizej. W pewnej chwili jeden drugiego chwycil kotwica za ucho. Wielki krzyk. Odwrocony tato najpierw pomyslal, ze ktorys z chlopakow zachaczyl wielkiego szczupaka. Szybko sie odwrocil i zobaczyl rybke nie do uwierzenia. O wyjeciu nawet nie bylo mowy. Polow musial sie zakonczyc w szpitalu. Pamietaja go do dzisiaj.
Innym razem bylem z grupa mlodziezy na splywie. Mialem ze soba wedka. Od czasu do czasu cos tam lowilem, chociaz z mizernym sukcesem. Pewnego ranka pakujac bagaze na calodzienna wyprawe nie zauwazylem, ze kotwica sie odczepila od wedki, pociagnalem mocniej i pewne branie. Dziewczyna byla na wedce, zachaczylem ja za lydke. Ladna sztuka, miekkie miesko wiec haczyk szybko wyjalem, chociaz „moja rybka” narobilla duzo halasu w czasie tego niezwyklego polowu.
Coz takie ryby zdarzaja sie rzadko i raczej nie nadaja sie do jedzenia