
Kiedy kilka lat temu robilismy remont w naszym domu, rowniez postanowilismy odremontowac hatke dla naszych pieskow, aby ladniej wygladala na tle naszych domow. Zostala ona wybudowana ponad 10 lat temu przez jednego z naszych misjonarzy z Indii. Przy remoncie pracowalo ze mna kilku chlopakow. Mowie do jednego, ze ten domek dla pieskow trzeba pomalowac. Na to on do mnie mowi, ojcze ten dome to o wiele lepszy niz niejedna nasza chatka, a tym bardziej na wioskach, gdzie domy sa zbudowane z gliny i pokryte sloma, i jeszcze ja malowac. Tlumacze mu, ze mamy tutaj stara farbe,ktora juz do niczego sie nie nadaje tylko do malowania takiego domku, a poza tym to bedzie bardziej pasowac do naszych budynkow. Jemu poprostu to sie w glowie nie miescilo. Ale ostatecznie dal sie przekonac do pracy, ale nie do samej idei. A kiedy po jakims czasie moj kolega z Brazylii powiedzial ze na scianach tego domku namaluje zdjecia pieskow, to wtedy moi murzynkowie pomysleli, ze my jestesmy zwariowani na punkcie zwierzat.
Z drugiej strony pracuja ze mna misjonarze, ktorzy maja calkowicie inne podejscie do pieskow. Patrza tylko, ktory najlepiej nadaje sie na zrobienie imprezki. A szczegolnie na duze swieta piesek musi byc obowiazkowo. Wyjezdzajac do Kanady na kurs zostawilem trzy ladne pieski. Gdy wrocilem z Kanady to byl tylko jeden. Pewnie gdybym dluzej nie powrocil to i tego by nie bylo. I tutaj znowu murzynki nie moga sie nadziwic jak to mozna swojego pieska zjesc. Nie wierza, ze sa tacy co jedza pieski dopoki nie zobacza jak to oni to robia. Wtedy juz na takiej misji nic nie zjedza,bojac sie ze to moze byc piesek.
Miesiac temu w sobote poznym popoludniem przyszla do nas rodzina hinduska ze zdjeciem zagubionego pieska. To byli nasi dalsi sasiedzi. Dali mi zdjecie pieska, z opisem jego wygladu, rowniez jak bardzo im na nim zalezy i ze nagrode obiecuja za znalezienie. Kiedy mi to dawali to rzeczywiscie widzialem, ze bardzo im na tym piesku zalezalo. Ja z jednej strony im wspolczulem, ale z drugiej to sobie pomyslalem, ze przyszli do niewlasciwego domu po pieska. Bo gdyby do nas nawet trafil to i tak mialby niewielkie szanse na przezycie, bo u nas 80% to jedzacy pieski i uwazajacy je za przysmak. Ale o tym im nie powiedzialem, bo pewnie by stracili calkowicie nadzieje na jego odnalezienie.
Z ciekawym wydarzeniem spotkalem sie w Polsce podczas ostatnich moich wakacji kiedy to obchodzilem moj kaplanski jubileusz. Bylo sporo gosci. Tylko niewielu nie dojechalo. Wsrod nich byl moj kuzyn, ktory bardzo pragnal byc na tym jubileuszu. Bylem troche zaskoczony, ze nie dojechal. Po jakims czasie spokalem go przypadkowo i pytam jak to sie stalo, ze nie bylo go na moim jubileuszu. Wtedy on zaczal mnie przepraszac i wyjasnil co waznego sie przydarzylo tuz przed ich wyjazdem. Otoz ich piesek padl i cala rodzina to bardzo gleboko przezywala. Byla ogolna zaloba. Coz moglem powiedziec, tylko spojrzalem ze wspolczuciem mowiac niema sprawy. Tak, tak pieski sa bardzo wazne...