Afrykanskie pszczoly sa ogolnie znane jako bardzo agresywne, ale produkujace wspanialy miod. Czyli ktos moglby powiedziec cos za cos. Nasi ludzie znaja bardzo dobrze pszczoly tak z dobrej jak I ze zlej strony. Ogolnie mamy bardzo duzo pszczol w naszych lasach. One potrafia znalezc sobie domek w roznych starych drzewach I wszelkich dziurach. Kiedy przychodzi czas na zbieranie miodu ludzi udaja sie do lasu gdzie skutecznie dymem oszolomiaja pszczoly i dostaja za darmo wspanialy miod.
Innym razem musza skutecznie chowac sie przed tymi samymi pszczolami bo ich atak jest bardzo grozny. Kiedy taka lawica pszczol przelatuje to szybko padaja na ziemie I udaja trupka. Gorzej jest z ich zwierzetami: krowami, psami, czy tez oslami. One nie znaja takiej psychologii I czym bardziej poruszaja sie, czy tez biegna wowczas jeszcze bardziej prowokuja te pszczoly. W ten sposob wiele zwierzat zostaje zabitych.
W naszej misji misjonarz z Ghany zalozyl dwa domki dla pszczol. Ogolnie wszystko bylo pod kontrola I zylismy zgodnie. Nawet raz udalo sie mu zeberac sporo miodu. On wyjechal na wakacje I pewnie pszczoly za nim sie stesknily I pewnej niedzieli pokazaly na co je stac.
Bylo wczesne popoludnie I akurat przygotowalem sie, aby odwiedzic jedna z naszych wspolnot. Nagle uslyszlem szalony pisk naszego pieska, malego wilczorka. Pobieglem nawet nie ubierajac koszuli tylko w spodenkach.Nasz piesek caly byl pokryty pszczolami a do sasiedniego dopiero docieraly. Na nic nie patrzac garsciami zrzucalem pszczoly na ziemie I pieska zabralem ze soba do domu. Po drodze pszczoly nas gonily I wielokrotnie dawaly nam zastrzyki. Piesek szybko skryl sie w domu, a ja pobieglem po kolejnego duzego wilczora. One juz porzadnie go atakowaly z kazdej strony. Zrzucilem z niego pszczoly I go uwolnilem z lancucha. Zaczal biegac po pobliskich krzakach. Temperatura jego ciala mocno podskoczyla. Sam przybiegl do kranu z woda. Kilka wiaderek wody znizylo jego temperature. Z drugim pieskiem zrobilem to samo. Schowalem ich do garazu walczac z pszczolami, ktore rowniez wciskaly sie do garazu. Dalem im duzo wody I pojechalem na spotkanie do malej wspolnoty. Po drodze do samochodu pszczoly atakowaly mnie z kazdej strony. Byly poprostu wsciekle. Dlaczego nikt nie wie. Balem sie ze pieski nie przezyja. Na spotkaniu ludzie widzieli maja spuchnieta twarz I mysleli, ze jacys bandyci mnie pobili. Powiedzialem im co to za bandyci – mali ale niezywkle skuteczni.
Gdy wrocilem ze spotkania pszczoly nadal mocno atakowaly. Pieski byly slabe ale przezyly. Kiedy nasz stroz nocny wrocil to jego tez ganialy dookola domu. Postanowilismy z nimi sie rozprawic wieczorem. Mialem juz troche doswiadczenia, ale nasz stroz bal sie bardzo mocno, bo nigdy nie walczyl z pszczolami. Wieczorem ubralismy sie jak tylko sie dalo, zrobilismy duzo dymu przy ich hatkach I zaczelismy dobierac sie do miodu. Chociaz pszczoly byly oszolomione to jednak nadal atakowaly. Tylko w ciemnosciach I w dymie byly zdezorientowane. Udalo sie nam zdobyc sporo miodu. Rozebralismy oba ule I przenieslismy je na drugi koniec misji. Jedna matka przezyla a druga chyba padla. Bo przy jednej rozebranej hatce bylo nadal sporo pszczol. Tak trwaly tam przez trzy dni, po czym gdzies odlecialy. I tak nastal spokoj w naszej misji. Miod jedlismy wraz z naszymi ludzmi przez dwa tygodnie. Nasze twarze byly mocno spuchniete, a oczy jeszcze bardzie rozciagniete tak ze przez kilka dni wygladalismy jak Chinczycy. Nasze pieski na kazdy brzek jakiegos owada dostawaly szalu, bo wiedzialy czym to pachnie. Teraz pszczoly trzymaja sie od nas z daleka. Chyba tak szybko nie zaprosimy je ponownie do naszego ogrodu.