Przy takikm nastawieniu kazda sytuacja może budzic wielki strach i lek. Kilka nocy temu w domu, gdzie mieszkaja woluntariusze wydarzylo się cos niezywklego. Wśród woluntariuszy jest jeden chlopak i dwie dziewczyny-panie. Mieszkaja oni razem, chlopak ma swój pokoj obok woluntariuszek, ale w tym samym domu. Ten chlopak ma regularne problemu z reka. Czasami jak zle spi to ona mu się wysuwa z ramienia i lezy oddzielnie, wtedy trzeba ja spokojnie z powrotem wsadzic. Niby proste, ale brzmi groznie i tego on sam nie może zrobic tylko potrzebuje pomocy. Kiedy dwie nocy temu mu się to przydarzylo to zaczal krzyczec, aby ktoras z woluntariuszek przyszla i mu pomogla. Ponieważ dlugo nie slyszaly jego wolania, a bol narastal to zaczal przeklinac. Wtedy one się obudzily i myslaly, ze jakis pijak obok domu przeklina i zaczely się bac jeszcze mocniej, ale po chwili zauwazyly, ze on przeklina po polsku, to je zaciekawilo jak to murzynek może przeklinac po polsku. Po czym zorientowaly się, ze to dochodzi nie z zewnatrz tylko z pokoju woluntariusza. Jedna szybko tam pobiegla, aby zobaczyc czemu tak przeklina. Wtedy zauwazyla ze ma jakis problem. Powiedzial je,j żeby mu reka naprawila. Ono zdziwila się o co mu chodzi, ale kiedy podeszla do niego to zauwazyla, ze reka wisi tylko na skorze. Widzac taka reke zemdlala i przy okazji poobijala sobie glowe. Wtedy przyszla druga i wspolnie cos zaczely radzic. Do szpitala o polnocy nie było mozliwosci. Do Ksiedza Misjonarza nie dalo się dodzwonic, bo mial telefon wylaczony. Wiec co dalej robic, chlopak krzyczy z bolu. Jedna zadzwonila do swojej kolezanki lekarki w Polsce proszac o rade, powiedziala jej ze raka się oddzielila od ciala i co ma zrobic. Ona zapytala gdzie jest, na to ona mowi, ze jest w Zambii, w Afryce, o czym lekarka wczesniej nie wiedziala. Na to odpowiedziala, żeby sobie nie robila zartow o drugiej nad ranem i wylaczyla telefon. Wiec co dalej? Zaczely szukac po Internecie i znalazly odpowiedz jak ta reke polaczyc. Wcisnely mu ja z powrotem i chlopak przestal krzyczec.
Miałem podobna sytuacje kilka dni temu. Było u nas spotkanie Werbistow, wiec była dosc spora grupa. Do kucharki doszla inna kucharka. Było duzo gotowania. Po obiedzie mielismy czas na odpoczynek, czyli sjeste. W czasie mojej sjesty zadzwonil mi jeden z naszych Afrykanskich Werbistow, ze zdarzyla się tragedia. Jedna z kucharek obcieala sobie dwa palce, tylko wisza na skorze. Ponieważ jestem odpowiedzialny za dom, to prosza o pomoc, bo nie wiedza co zrobic, czy do konca obciac, czy das się je zszyc. Szybko biegna do kuchni, caly zaszokowany co dalej robic. Odrazu widze, ze jeden palec jest tylko mocna krwia oblepiony, a drugi jakims bandazem obkrecony. Wiec jest nadzieja, ze tylko jeden. Szybko jedziemy do prywatnej kliniki, do znajomego lekarza, aby jakos ten palec pozszywac jak się da. On również się wystraszyl i nie był pewny czy potrafi to zrobic. Lecz gdy pielegniarka zatamowala krew to zobaczylismy, ze był przeciety tylko do polowy, wiec był nadzieja na uratowanie. Lekarz mnie pocieszyl, ze wszystkie 10 palcow nadal będzie dzialac. Ostatecznie miala tylko 4 szwy. Za to ja miałem przezyc o wiele wiecej.