Dziesiec lat pozniej zostalem prowincjalnym powolaniowcem na trzy kraje: Zambie, Zimbabwe i Botswane, jak rowniez nalezalem do diecezjalnej grupy powolaniowej. Mialem duzo pracy, ale oficjalnie nie nalezalem do zadnej parafii, ani tez instytucji diecezjalnej. W tamtym czasie duszpasterz diecezjalny odpowiedzialny za prace w diecezji nie wiedzial jaka prace mi dac, i rowniez wtedy nie bylo zadnego kapelana pracujacego w wiezieniu. Pewnego dnia zaprosil on mnie na spotkanie i zaproponowal mi prace w wiezieniu. Bylem zaszokowany. „Jak to ja misjonarz przyjechalem na dalekie misje, aby pracowac w wiezieniu, nie to nie dla mnie”. Miala to byc praca bez zadnego wynagrodzenia i bez zadnego srodka transportu na dojazd do wiezienia. Nic nie odpowiedzialem. Dwa dni pozniej juz mialem list z przeznaczeniem na kapelana wieziennego. Taki byl poczatek.
Tydzien pozniej byly kapelan poszedl ze mna do wiezienia, aby mnie wprowadzic w tajniki wiezienne. Musielismy czekac prawie dwie godziny, aby uzyskac pozwolenie na jakikolwiek program z wiezniami. Bylem zawiedziony. Kilka dni pozniej sam udalem sie na spotkanie z wiezniami i zastalem podobna sytuacje.Wtedy postanowilem uzyc moje dawne dwuletnie doswiadczenie w polskim wojsku. Udalem sie do glownego oficera i odbylem z nim dosc przyjemna, ale konkretna rozmowe. On dal mi list z wyznaczonymi dniami i godzinami moich wizyt. Oczywiscie z kilkomo pieczatkami i jego podpisem. Po kilku dniach z tym listem poszedlem na kolejna wizyte. Ponownie nizsi ranga oficerowie probowali opoznic moj program. Pokazalem im list od oficera glownego i automatycznie wszystkie drzwi otworzyly sie do mojej pracy. Od tamtego czasu nikt nigdy wiecej nie przeszkadzal mi w pracy. Wprost przeciwnie coraz wiecej oficerow bylo moimi przyjaciolmi, jak rowniez mieli duzy szacunek do mnie. Pozniej nawet gdy ktorys z nizszych ranga oficerow chcial cos otrzymac od glownego oficera to mnie wysylal, aby to zalatwic. I nie mylil sie, zazwyczaj jego sprawa byla pomyslnie zalatwiona.
W krotkim czasie moja praca w wiezieniu stala sie raczej przyjemnoscia niz koniecznoscia. Co dla wielu ksiezy bylo duzym ciezarem dla mnie stalo sie radoscia pracy duszpasterskiej. Oczywiscie nigdy nie bylo latwo patrzec na glodnych i pol nagich wiezniow, i usmiechac sie bez probowania znalezienia jakiejs pomocy dla nich. Z duza trudnoscia od czasu do czasu mozna bylo znalezc jakiegos „dobrego Samarytanina” ofiarujacego jakas pomoc, aby chociaz na krotko mogl sie pojawic usmiech na twarzach wiezniow. Wiekszosc takich Samarytan znajdowalem poza Livingstonem i Zambia. Miejscowi biznesmeni na prosbe o pomoc dla wiezniow zazwyczaj odpowiadali: „jak to oni ukradli z mojego sklepu i ja mam im pomagac”.
W roku 2003 poznalem ICCPPC, czyli struktury miedzynarodowe pracy kapelanow wieziennych. Od tego czasu cosc szybko poznawalem tajniki pracy kapelanow w innych krajach. W tym samym roku rowniez uczestniczylem w Irlandii poraz pierwszy w Miedzynarodowym Kongresie Kapelanow wieziennych z calego swiata. Ten Kongres pozwolil mi blizej poznac duszpasterstwo wiezienne w innych czesciach swiata, jak tez jego miedzynarodowe struktury. Latwo mozna bylo zauwazyc, ze dosc ladnie jest rozwiniete duszpasterstwo wiezienne w niektorych krajach na swiecie. Niektore formy tego duszpasterstwa udalo sie mi wprowadzic w zycie w Zambii, inne do dzisiaj pozostaja moim cichym pragnieniem.
Ktos moze zadac pytanie: a co to za stworzenie to ICCPPC? Jest to Miedzynarodowa Komisja Katolicka Duszpasterstwa Wieziennego. Zostala ona zalozona na miedzynarodowym kongresie w Rzymie w Roku Jubileuszowym 1950. Od tego czasu co cztery lata odbywaja sie miedzynarodowe kongresy. Celem takiego kongresu jest blizsze spojrzenie na miedzynarodowe wyzwania w pracy duszpasterskiej w wiezieniu, zachecanie nowych kapelanii wieziennych do wspolpracy, odnowienie jej struktur i kolejne wybory. Wiecej informacji mozna znalezc na stronie internetowej: http://www.iccppc.org. Dla mnie ta Komisja byla bardzo pomocna w duszpasterstwie wieziennym. Roznego rodzaju wspolne wyklady i dyskusje, wspolne dzielenie sie naszymi problemami bardzo mocno nas kapelanow jednoczylo i umacnialo w dalszej sluzbie najbardziej odrzuconym w swiecie ludziom.
Po Kongresie w Irlandii postanowilem mocniej pracowac nad rozwojem duszpasterstwa wieziennego w Zambii. Kolejna pomoca w relizacji tego zamierzenia byl Kongress Afrykanski kapelanow wieziennych w Cape Town w RPA. Tam dopiero zobaczylem jak wielu ludzi swieckich oddanych jest tej sluzbie w wiezieniu. W naszym seminarium bralo udzial duzo ludzi z roznych departamentow. Wyklady dla nas mieli nawet policjanci. Oczywiscie tak wspaniale zorganizowana struktura wiezienna w RPA za posrednictwem juz zmarlego prezydenta Mandeli nie jest latwa do wprowadzenia w zycie w Zambii, czy w innych krajach na swiecie. Ale zawsze cos uda sie zrealizowac.
Przez wiele lat marzylem o tym, aby ktoregos dnia udalo sie spotkac kapelanom z wszystkich diecezji w Zambii, podzielic sie swoimi problemami i radosciami.Ta idea ozyla we mnie bardzo mocno na kolejnym Kongresie w Kamerunie, poraz pierwszy zorganizowanym na terenie Afryki. Tam poznalem jeszcze wieksza liczbe kapelanow z roznych krajow swiata, a szczegolnie z Afryki. Dzielilismy sie swoimi problemami i planowalismy lepsza wspolprace w przyszlosci. Niektorzy proponowali kolejny Kongres w Afryce w Zambii. Dobrze wiedzialem, ze Zambia nie byla jeszcze wtedy przygotowana do takiego wyzwania. Dlatego ta propozycja zostala odlozona na dalsza przyszlosc. Rowniez po tym Kongresie probowalem wszczepic ta idee krajowemu duszpasterzowi. Spodobala sie jemu moja idea, ale z jej realizacja bylo o wiele gorzej. Moja propozycja nawet nie dotarla do wszystkich diecezji. Musiala czekac na kolejne lepsze mozliwosci.
Az przyszedl rok 2017. Kilka miesiecy wczesniej spotkalem w Livingstonie narodowego duszpasterza od liturgii i katechezy. On pomogl mi poznac nowego glownego duszpsterza krajowego. Jemu dalem zaproszenie na kolejny Kongress Miedzynarodowy w Panamie. On przedstawil to zaproszenie na posiedzeniu Episkopatu Zambii. Niestety Episkopat nie znalazl inego bardziej zaangazowanego kapelana w Zambii i mnie oficjalnie wydelegowal na Kongres. Tym razem mialem za soba poparcie narodowego duszpasterza i Epikopatu. Bylem pewny, ze po Kongresie o wiele wiecej uda sie zrobic w calej Zambii. I nie mylilem sie. Kongres w Panamie byl bardzo owocny. Poraz kolejny zostalem ubogacony nowymi doswiadczeniami I wyzwaniami z innych krajow na roznych kontynentach.
Po Kongresie w Panamie dosc szybko zaczalem organizowac nasz kongres w Zambii. Trzeba bylo wyslac bardzo duzo emaili, wykonac wiele telefonow, i przelamac niecheci ludzi watpiacych. Ostatecznie Kongress doszedl do skutku w maju tego roku. Z jedenastu diecezji dziesiec odpowiedzialo pozytywnie, co bylo duzym osiagnieciem. Rowniez na Kongres przybyl glowny zarzad wieziennictwa w Zambii. Ich obecnosc podniosla range naszego Kongresu i odbil sie on duzym echem w calej Zambii, i nawet nieco dalej. Bylem bardzo szczesliwy bo to co przez wiele lat bylo niemozliwe stalo sie czyms realnym. Uczestnicy spotkania byli pelni nadziei i optymizmu na umocnienie duszpasterstwa wieziennego w Zambii. Kazdy z uczestnikow mial mozliwosc podzielic sie swoimi wyzwaniami i radosciami. Glowny szef wieziennictwa przedstwil nam nowe struktury wiezienne, ktore bardzo mocno sie zmienia po to, aby przeniesc akcent z karania na prace nad poprawa charakteru i osobowosci wiezniow. Rowniez byla okazja na zdawanie jemu roznych pytan na ktore on bardzo szczerze i konkretnie odpowiadal. Moglismy zauwazyc jak wiele trzeba jeszcze zrobic, aby tak wspanialy cel osiagnac. Glowny szef byl bardzo zadwolony i powiedzial, ze takie Kongresy powinny miec miejsce kazdego roku i nawet sam siebie zaprosil na nastepny kongres.
Rowniez na nasz kongres przybyl glowny duszpasterz wieziennictwa z RPA. Jego wyklad i prezentacja byla bardzo interesujace. Wielu kapelanow poraz pierwszy uslyszalo co to znaczy sprawiedliwosc poprawcza i jakze ona jest pomocna w procesie pojednania. Oczywiscie takiego prgramu nie mamy jeszcze w Zambii, ale ktoregos dnia rowniez u nas bedzie on funkcjonowac.
Kazdy z uczestnikow Kongresu byl bardzo ubogacony. Tak ten co juz pracowal w duszpasterstwie wieziennym ponad 20 lat, jak i ten co dopiero zaczynal ta prace. Stalismy sie jedna rodzina zmagajaca sie z tymi samymi wyzwaniami i pracujacymi dla tego samego celu. Bylismy pewni, ze to nie my tylko Pan Jezus zmienia serca tych ludzi, dlatego kazdego ranka byl czas na prywatne refleksje i wspolna Msze Swieta.
Ogolnie mozna powiedziec, ze Pierwszy Narodowy Kongres kapelanow wieziennych w Zambii byl bardzo owocny, pelen radosci i optymizmu, ze nasze duszpasterstwo wiezienne bedzie coraz bardziej owocne w calej Zambii. Opuszczalismy Lusake (stolice Zambii) gdzie byl zorganizowany Kongres z silna wiara i nadzieja, ze nasze postanowienia zostana wprowadzone w zycie, i ze spotkamy sie za rok ponownie.
Dzisiaj moge smialo powiedziec, ze jest mozliwe bycie misjonarzem wewnatrz wiezienia. Moje oddanie i doswiadczenie poprzez roznego rodzaju kongresy i seminaria pomogly mi byc bardzo aktywnym i pelnym wiary werbista w duszpasterstwie wieziennym. Na roznych miedzynarodowych i narodowych kongresach i seminariach zawsze szukalem jakiegos innego werbisty, ktory podobnie do mnie bylby dlugoletnim i mocno zaangazowanym duszpasterzem wieziennym. Niestety nigdy nie udalo sie mi znalezc innego poza ostatnim naszym krajowym kongresem w Lusace, gdzie inny werbista do mnie dolaczyl. Rowniez do wiezienia w Livingstonie udalo sie mi wprowadzic naszego obecnego Ojca Generala Henryka Kuluke, i wiele lat wczesniej naszego bylego wicegenerala Ojca Konrada Kellera. Jednak byli oni tam tylko na krotko i szybko wyszli na wolnosc. Ja natomiast juz ponad dwadziescia lat dziele radosci i smutki plynace z duszpasterstwa wieziennego. Byc moze inni werbisci na mniejsza skale gdzies w swiecie pomagaja w wiezieniach polozonych w poblizu ich misji. Ale dlaczego nie byc zaangazowanym na wieksza skale i na dluzszy okres czasu. To jest takze jedno z glownych zadan naszego Zgromadzenia.
Kapelan wiezienny- werbista
Ojciec Romek Janowski SVD