Inna rzecza jest poprawne wymawianie slow w danym jezyku. Chinczycy mieszkajacy w Zambii sa utalentowani do mowienia po angielsku z akcentem i niektorymi slowami chinskimi. A jak ktos ich nie rozumie to tylko glosniej to samo wykrzycza. Wtedy chyba tez przez grzecznosc trzeba im przytaknac.
Troche to brzmi zabawnie: „sluchac, a nie slysszec”. Rok temu, jeszcze przed Korona odwiedzilem nasze siostry w Katimie w Namibiii. Znalem ich ogrod bardzo dobrze, bo wielokrotnie pomagalem im podcinac drzewka. Tym razem chodzilem z siostra przelozona po ogrodzie dajac jej rozne rady. W pewnym momencie zauwazylem, ze w miejscu gdzie byla piekna pomarancza zostal tylko such pien. Zapytalem siostry co sie stalo, jakas choroba czy cos innego. Na to ona nadal z lekka zdenerwowana powiedziala mi, ze powiedziala jednej z postulantek, aby wyciela jedna galez i poszla po cos do domu. Kiedy wrocila po krotkim czasie cale drzewo bylo juz na ziemi. Nie mogla uwierzyc wlasnym oczom, ale coz mogla zrobic. Duzego drzewa nie da sie ponownie posadzic, ani tez zaden klej nie pomoze. Naturallnie postulantka przytaknela na polecenie siostry, a zrozumiala calkowicie cos innego.
Smialem sie z siostry podopiecznej i kilka miesiecy pozniej mialem podobna sytuacje w naszym ogrodzie. Nasz nowy ogrodnik podlewal drzewka w ogrodzie. Bylo tam kilka starych popo, ktory rodzily coraz mniej owocow. Jednak nadal co roku dawaly owoce poza jednym drzewkiem. I to wlasnie drzewko mial nasz ogrodnik wyciac i na jego miejsce posadzic nowe. A przy innym posadzic tuz obok starego, aby mlode drzewko roslo w czasie kiedy stare nadal wydaje owoce. Naturalnie ogrodnik poslusznie kiwal glowa, ze wszystko zrozumial. Myslalem, ze mam madrego ogrodnika. Poszedlem do domu, aby przygotowac pewne papiery na komputerze. Siedzialem niedaleko od okna z widokiem na ogrod gdzie pracowal ogrodnik. Nagle zobaczylem, ze nasz ogrodnik scina kolejne drzewko. Zaczalem krzyczec przez okno i szybko tam pogieglem, ale juz w polowie bylo sciete. Coz trzeba bylo sciac do konca. Jego zrozumienie bylo inne niz moje polecenie. Dobrze ze pojawilem sie na czas, bo by wszystkie stare, ale nadal dobre drzewka by powycinal. Z nimi to nigdy nie wiadomo. Mowisz do nich po angielsku, czy w jezyku miejscowym, a to wyglada jakbys mowil conajmniej po chinsku. Innym razem powiedzialem ogrodnikowi przynies mi siekiere, a on przynisl mi lom. Ani w wymowie, ani tez w sposobie uzycia nie ma tam podobienstwa. Przynajmniej dla mnie. On jednak je znalazl i zrobil dokladnie co zrozumial. Gdy mu wytlumaczylem o co mi chodzi to tylko serdecznie sie usmiechal. Oczywiscie mnie rowniez niezle rozbawil.