W roku 2003 udalo sie mi uzyskac staly pobyt po 15 latach pracy. Nie bylo to takie latwe. Musialem miec duzo dokumentow i kilka rekomendacji od znanych ludzi. Wowczas juz nie musialem odnawiac tego dokumentu co 2 lub 3 lata. Niestety po 10 latach nastapila kolejna wymiana dokumentow i znow musialem ubiegac sie o odnowienie mojego stalego pobytu. Tym razem bylo to nieco latwiejsze, chociaz oplata pozostala taka sama za chec pomagania innym w danym kraju. Ponownie ucieszylem sie i sobie pomyslalem, ze teraz to juz pozosatanie na dobre jak sama nazwa wskazuje pobyt staly, a nie tymczasowy. Radosc moja trwala do obecnego roku 2020, kiedy nagle zostala ogloszona decyzja rzadu, ze wszystkie ksiazeczki na pobyt staly musza byc wymienione na karty. Tym razem trzeba bylo sie uzbroic w ogromna cierpliwosc i skladac dokumenty przez Internet. Zasadniczo powinno to byc latwiejsze. I pewnie tak jest w wielu krajach na swiecie. W naszym przypadku okazlo sie to bardziej skomplikowane. Trzeba bylo zalozyc konto paszportowe, wpisywac rozne numery i nazwy dokumentow. Niestety nie moglem sobie z tym poradzic i poprosilem znajomego oficera z biura paszportowego o pomoc. Co sie okazalo i on specjalista po fachu musial dobrze sie z tym nameczyc przez dwa dni.
W koncu moja nowe podanie o karte stalego pobytu wyldowala w glownym biurze w stolicy. Co ciekawe w krotkim czasie przyszla pozytywna odpoiwiedz i zaproszenie do odebrania karty osobiscie. Polaczylem moja podroz z innym wyjazdem. Juz mysllalem, ze wszystko zostanie szybko i ladnie zalatwione, ale okazalo sie ze nie wystarczyla kopia mojego paszportu nawet potwierdzona przez biuro paszportowe. Potrzebny byl paszport, ktory zostal 500 kilometrow od stolicy. Nic nie dalo sie zalatwic, na nic nie zdaly sie moje prosby i ogromna uprzejmosc pani od pozwolen na prace.
Miesiac pozniej ponownie udalem sie po odbior mojej karty. Znajomy misjonarz przywizl mnie tam godzine przed otwarciem biura. Juz byla mala kolejka, ktora bardzo szybko wzrosla do ogromnych rozmiarow. Mialem nadzieje ze szybko wszystko zalatwie i pojade na seminarium biblijne, ktore zaczynalem tego dnia. Poczatek byl dosc dobry bo znalazelem sie trzeci w kolejce do wejscia do biura. Oczywiscie panie nas obslugujace musialy najpierw zjesc sniadanie. Pozniej bardzo wolno zaczely nas obslugiwac. Tylko jednemu udalo sie dostac karte stalego pobytu. Moja juz byla przygotowana do druku i niestety zabraklo daty wydania pierwszego stalego pobytu, po ktory pani poszla do sasiedniego pokoju. Wrocila i miala juz drukowac, i wtedy Internet zniknal w calym budynku. Godzine czekalismy daremnie. Grupa odpowiedzialna za naprawe szybko sie zjawila i mocno sie meczyla ze znalezieniem problemu. Po dwoch godzinach poproszona nas o przyjscie o godzinie 14tej. Przed wyjsciem z budynku poprosilem jedna z pan obslugujacych o zadzwonienie do mnie gdyby wczesniej udalo sie Internet naprawic.
Udalismy sie z kolega na obiad. W polowie obiadu byl telefon, ze juz wszystko dziala. Szybko wrocilismy do biura. Kilka osob juz weszlo na moje miejsce. Ale ze wzgledu na moj seminar biblijny jedna z pan szybko zaczela mi pomagac. Lecz ciagle sie cos zacinalo. W tym samym czasie druga pani obsluzyla dwa malzenstwa. Wtedy zapytalem, czy moze gdybym sie ozenil to moja karta szybciej by wyszla z druku. Panie sie tylko serdecznie rozesmialy i dalej probowaly. Po kolejnych 5 minutach na szczescie moja karta byla gotowa. Tyle czlowiek musi sie napocic, zeby dostac pozwolenie na pomaganie innym ludziom.