Po wakacjach gdy spotykam moich znajomych to mi mowia witamy w domu, to duzo mowi o tym jak sie czuja ze mna, ze jestem jednym z nich i czuja sie dobrze ze mna, i ja z nimi. W katedrze w czasie ogloszen na pierwszej mojej Mszy po wakacjach sekretarz na pierwszym miejscu mnie bardzo goraco przywital i wszyscy radosnie zaklaskali na moj powrot. Mowil pojechales na odwiedziny, a teraz jestes w domu z nami.
Normalnie jest tutaj taka tradycja, ze kiedy ktos chce kogos przywitac to przychodzi do jego domu na maly poczestunek, czy herbatke i w ten sposob pokazuje jak bardzo cieszy sie z czyjegos powrotu. Rowniez wyznaje podobna zasade. Niektorzy robili to jednak w sposob nie zgodny z tutejsza tradycja. Pewna siostra spotkala mnie w supermarkecie i mowi do mnie witamy w domu. Jak to mowie do niej ja tutaj nie mieszkam, ze jezeli chcesz mnie przywitac to przyjdz do naszego Werbistowskiego domu, tam gdzie prawdziwie mieszkam. Ktos inny mowi do mnie w wiezieniu - witamy z powrotem w domu. Jak to mowie, ja tutaj pracuje w wiezieniu, tutaj nie jest moj dom, ja tutaj przychodze na krotko i wychodze do mojego domu. Podobnie kiedys przydarzylo sie dla pewnego biskupa z naszej stolicy. Pojechal w niedziele na Msze do glownego wiezienia. W czasie ogloszen szef wiezniow mowi z duma, ze dzisiaj jestesmy bardzo radosni bo przybyl do nas nowy mieszkaniec. Szybko mu biskup przerwali i powiedzial w jego stylu - stylu choleryka - "jestes glupi, i dlatego jestes tutaj, a ja jestem tylko gosciem i przyszedlem was odowiedzic". wszyscy zaczeli sie smiac i na tym zakonczyly sie niedzielne ogloszenia.