
W podobny sposob w pewnej miejscowosci inni misjonarze wystraszyli zlodziei. Weszli do srdka ich misji zlodzieje. Misja byla ogrodzona duzym plotem. Mimo wszystko zlodzieje zdazyli wskoczyc do srodka. Misjonarze widzac zlodziei na zewnatrz zapalili swiatlo w domu, wtedy zlodzieje zaczeli uciekac. Nie mieli broni tylko korkowca. Na wystrzal z korkowca zlodziej, ktory wdrapywal sie na plot spadl na dol i zaczal krzyczec, aby go nie zabijali. Zlapali go i dobrze postraszyli, ze nastepnym razem niewiele z niego zostanie. Od tego czasu mieli spokoj.
Kilka dni temu mielismy inna zabawna sytuacje przy naszym domu. Przed duzym turystycznym spotkaniem miedzynarodowym w Zambii i Zimbabwe nasza policja i wojsko przygotowywalo sie na atak bombowy. Zrobili oni upozorowany zamach na ulicy przed naszym domem. Bylo kilka wybuchow ze sztucznych ognii, kilka osob padlo na ulicy szybko pojawily sie karetki pogotowia i policja. Wszystko wygladalo bardzo realnie o czym nie wiedzial mieszkajacy z nami misjonarz z Ghany. Gdy padaly wystrzaly ze sztucznych ognii byl akurat na zewnatrz w poblizu naszego samochodu w garazu. Slyszac strzaly schowal sie za naszym samochodem i tam przesiedzial prawie pol godziny caly w strachu. Kiedy wyszedl z ukrycia to caly trzasl sie i mowil, zebysmy sie kryli bo jest niebezpiecznie, a zwlaszcza gdy zobaczyl lezacych ludzi na ulicy. Potrzebowalem kilka minut, aby go uspokoic i przekonac, ze to tylko proba zamachu. W zyciu trzeba byc zawsze przygotowanym na wszystko i umiec sie obronic, oczywiscie nie zapominajac, ze strzezonego Pan Bog strzeze.