Juz od ponad 20-tu lat odbywaja sie spotkania Polakow Werbistow raz w roku w jakims ciekawym miejscu na kilka dni. W tym roku odbylo sie ono w Botswanie, w poblizu granicy z Namibia. Jest to okazja spotkania sie przynajmniej raz w roku, czas na polskie jedzenie i napoje, odswiezenie polskiego jezyka, glebsze poczucie polskosci, ogolnej radosci i serdecznosci. W tym roku byl nawet dosc wczesny oplatek. W programie jest czas na poranna Msze i jakis maly wypad. Moga byc rybki, jakies male safari, albo zwiedzenie jakiegos ciekawego miejsca w poblizu. Przeciez nie mozna caly czas jesc i pic, i zameczac sie roznymi zartami i dowcipami.
Tymi zartami i dowcipami wzajemnie poprawiamy nasz polski jezyk. Bo jedni uzywaja go czesciej, inni rzadziej. Chociaz w obecnej dobie mass mediow to pewnie niektorzy uzywaja wiecej polskiego niz jezyka miejscowego. Jednak poprzez uzywanie innych jezykow nasz jezyk narodowy zmienia mocno akcent i jest czesto upraszczany, albo zastepowany obcojezycznymi slowkami, co w rezultacie wzbudza duzo usmiechow na twarzach innych. Czasami ktos mowi to zadrinkujmy, to jest creazy, to jest small pikus i wiele innych bardziej zabawnych. Inni nigdy nie zapomnieli polskich przeklenstw, i jak co jakis czas nie uzyja jakiegos to tak jakby nie mowili „po polsku”. Takze wspominamy tych co ucza sie polskiego i tak przekrecaja slowa, ze nawet w dosc powaznym momecie mozna sie porzadnie usmiac. Jeden z naszych Indonezyjczykow w Polsce w czasie doksologii na Mszy powiedzial: zamiast przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie – to uzyl innego slowa: przez chytrusa, z chytrusem i w chytrusie. Papiez Benedykt kiedy w Rzymie goraco pozdrawial Polakow po polsku to zwracal sie do nich: „wy ciule” a chcial powiedziec pozdrawiam was czule.
Pewnie na naszych spotkaniach nie nauczymy sie wspanialego, gramatycznie poprawnego polskiego, ale za to poczujemy dobrego ducha polskiego. I dlatego warto organizowac takie spotkania.