
W Zambii naturalnie czlowiek starszy jest o wiele bardziej powazany i szanowany. Nawet zwracaja sie do nie mowiac „Mudala”. Natomiast ktos mlody nawet zajmujacy dosc powazne stanowisko nie bedzie az tak powazany. Odnosi sie to takze do nas misjonarzy. Bycie ksiedzem, czy proboszczem normalnie powinno wiazac sie z wiekszym poszanowaniem. Jednak tak nie jest. Ludzie ciagle patrza na mlodego ksiedza jak na zwyklego mlodzienca, a tym bardziej gdy go znali jako chlopca przed seminarium.
Na poczatku mojej pracy misyjnej szybko dowiedzialem sie,ze ludzie tutaj w miejsce pan, czy pani stawiaja Bo albo Ba. Do mnie tez tak sie zwracali Bo Romek. Probowalem ich poprawiac, nie ja jestem O.Romek. Na co oni mowili, ze to Bo zastepuje zwrot Ojciec.Zgodzilem sie na to. Szybko jednak zauwazylem, ze kiedy nie mowia Ksiadz to o tym Bo latwo zapominaja i traktuja mnie jako rownego z nimi. A zwlaszcza na boisku tylko na poczatku meczu pojawia sie Bo, a pozniej tylko Romek –Romek. Z czasem coraz trudniej bylo to poprawic. Zdarzalo sie tez ze inni na ulicy mnie pozdrawiali hello Romek, wtedy ja zatrzymywalem sie i mowilem, zobacz ja nie pilem z toba cibuku (po naszemu bimbru) wiec nie jestem twoim kolega od butelki,wiec powtorz Ks. Romek. Wtedy smieli sie radosnie i powtarzali hello Ks. Romek.
Naturalnie w rodzinie zambijskiej dzieci maja duzy szacunek do rodzicow, a zwlaszcza ojciec rodziny jest bardzo powazany. Nawet zona mowi do meza pan maz, takze kiedy mowi o nim do innych znajomych, czy rodziny – nie powie moj kochany maz, czy naprzyklad moj Janek, czy Janek gdzies tam pojechal, tylko powie pan maz poszedl do pracy. To nikogo nie dziwi, bo taki zwrot jest w ich kulturze.
Kiedy bylem na kursie w Kanadzie to wiele rzeczy mnie zaskakiwalo, bo bylo przeciwienstwem Afryki. W rodzinie kanadyjskiej corka zwracala sie po imieniu do matki i ta reagowala tak jakby to bylo normalne. Kiedy ze zdziwieniem pytalem czy to niepomylka i nie brak respektu. Wtedy matka mowila, ze to u nich juz normalne. Mowili, ze wiele lat temu bylo inaczej, ale obecnie wiele sie zmienilo. Takze kiedy poszedlem na pierwszy wyklad i pani profesor zapytala mnie jak mam byc przedstawiony do calej grupy. Mowie Ksiadz Romek. Nie byla zadwolona, tak jakbym domagal sie czegos niezwyklaego. Kiedy inni studenci zaczeli sie pojawiac w klasie przedstawialem sie do nich osobiscie Ks. Romek. Widzialem szybko na ich twarzach wyraz niezrozumienia i jakiegos dystansu. Wrocilem wiec do pani profesor i mowie niechaj bedzie Romek. Byla niezwykle radosna i szybko odpowiedziala dziekuje Romek. Na poczatku nie czulem sie z tym najlepiej, no bo jak to mozliwe, ze dziewczyny, czy chlopaki ktorzy mogliby byc moimi dziecmi, a nawet jakby dobrze sie postarali to moimi wnuczkami beda do mnie mowic po imieniu. Po pewnym czasie przychodzilo mi to latwiej, ale do konca kursu nigdy nie bylem w pelni z tym swobodny. Dla mnie to bylo nieco nie naturalne.
Pamietam lata z czasu pobytu w wojsku jaka wielka role odgrywala ranga. Gdy pojawial sie kapitan, czy major niezaleznie od wieku wszyscy drzeli i salutowali na odleglosc. W relacjach kaprali do zwyklych zolnierzy duzo zalezalo od kaprali. Ci co nie pozwalali mowic sobie po imieniu mieli duzy szacunek do konca sluzby. Natomiast ci co chcieli byc bardzo kolezenscy i pozwalali zolnierzom zwracac sie po imieniu do nich po krotkim czasie mieli bardzo duzo problemow i prawie zadnego posluchu.
Z jednej strony zachowanie pewnej kultury pomaga zachowac szacunek do innej osoby, a z drugiej strony szacunek nie przychodzi naturalnie na niego trzeba zapracowac.