
Tydzien temu jadac na spotkanie do RPA a pozniej z niego wracajac musielismy jechac przez Zimbabwe. Wiekszosc podrozy musialem kierowac, bo inni wspolbracia albo nie mieli doswiadczenia, albo tez wlasciwego prawo jazdy. Moje umiejetnosci zostaly poddane duzej probie, bo nie chcialem placic zadnej kary, ani tez dawac roznego rodzaju lapowek. Postanowilem uzywac innych sztuczek. Kontrole policyjne zdarzaly sie nawet co 10 kilometrow jedna od drugiej, bo ludzie nie maja zatrudnienia to ida do policji, a ta musi im znalezc jakies zatrudnienie. Wiec takim zatrudnieniem jest „umilanie” zycia kierowcom.
Normalnie wiedzialem, ze nie nalezy policjanta dopuscic do glosu, bo wtedy zarzuci pytaniami o rozne dokumenty i sprawdzaniom samochodu nie bedzie konca, nalezy byc milym, ladnie go pozdrowic, okazac mu sympatie i szacunek. Ale jak to zrobic? Staralem sie do tego wykorzystac warunki i okolice w jakich policja mnie zatrzymywala. Mialem w swojej skrytce rozne historie, niektorych juz nawet nie pamietam. Tutaj przytocze tylko kilka, a gdyby ktos wybieral sie na wyprawe do Zimbabwe to zapraszam na specjalne przygotowanie do Zambii.
Na kontroli tuz za rzeka , ktora byla bez wody pytam policjanta jak to jest w Zimbabwe, ze rzeki sa tylko z nazwy, ryby musza umiec sie szybko przemieszczac, krokodyle maja duze problemy bo nie ma gdzie kogo zlapac itd. Policjant przyznal mi racje i pozwolil jechac dalej. Na innej kontroli w wiosce wookol kontroli biegalo duzo koz, wiec pytam czy oni sprzedaja kozy, a on odpowiada ze nie, to sa wioskowe. Ja jednak ciagne dalej ale jakie sa ceny, czy latwo ludzie sprzedaja, czy kozami tez placa przy ozenku, a kiedy mowie ze ich kozy sa tansze niz w Zambii to facet wyjatkowo sie zainteresowal, bo moze by jakis bizness zrobic. I to chyba ja jego pytalem niz on mnie. W innym miejscu bylo bardzo goraco i bez zadnego dachu nad glowa. Serdecznie im wspolczulem i zaproponowalem na przyszlosc jakies napoje, a moze i maly barek przy drodze. Szybko inicjatywe podchwycili pewnie spodziewajac sie jakiegos drinka, ale na obietnicach w drodze powrotnej sie skonczylo.
W weikszosci sytacji plicja nie patrzy na to czy ktos jest ksiedzem, czy tez misjonarzem, albo do konca nie sa zorientowani kim jest ksiadz katolicki. Lecz na jednej kontroli facet dal sie zainteresowac. Pytal o warunki przyjecia do Werbistow, zalowal bo byl juz zonaty i mial dwojke dzieci. Zaproponwalem mu, ze moze cos z jego syna wyjdzie, a moze i za granice pojedzie. Wtedy gosciu byl dosc zadwolony i zyczyl nam udanej podrozy. Na kolejnej kontroli mowie, ze nas to juz chyba z 50 razy kontolowali po drodze, na co on ladnie odpowiada to ja was tylko pozdrowie i jedzcie dalej.
To tylko niektore historie ze spotkan na kontroli policyjnej w czasie naszej podrozy. Moge uczciwie powiedziec, ze te historie spradzily sie i pozwolily nam bezpiecznie przejaechac cale Zimbabwe bez zadnej kary i zadnej lapowki, co prawda bylo kilka obietnic, ale to tutaj normalne, ze nalezy zawsze obiecywac i to jest przyjmowane bardzo serdecznie. A oto przeciez chodzi, zeby byc serdecznym i grzecznym keirowca. Tym co wybieraja sie na wyprawe po Zimbabwe, zycze pomyslow na inne historie, bo te moje to juz oni znaja.