
Od tego czasu bylo duzo innych czesto dosc ciekawych sytuacji. Pewnej nocy wracajac z wakacji do Zambii dobrze po polnocy czulismy duze turbulancje samolotu. Mocno sie trzasl i szybko spadal na dol, widac bylo ze pilot traci nad nim kontrole, o czym nas powiadomila stuardesa. Szybko bylo slychac ludzi modlacych sie, inni plakali, jeszcze inni wydawali rozne okirzyki. Wtedy pomyslalem, czyzby to koniec i rowniez modlilem sie mocno w sercu. Po krotkim czasie wszystko bylo pod kontrola, i mozna bylo z ulga oddetchnac i podziekowac Bogu.
W czasie ostatniego powrotu z kursu lecialem dosc malym samolotem z Lusaki do Livingstonu. Tak sie zlozylo, ze siedzialem tuz za pilotem i moglem dokladnie obserwowac jak on sobie radzi z innym kolega, albo wspolnie probuja cos eksperymentowac. Uwaznie sie temu przygladalem, z jednej strony bylo to dosc ciekawe, a z drugiej strony to chociaz bylem dosc zmeczony po calej nieprzespanej nocy to jednak spanie dosc szybko mnie opuscilo i ani na chwile nie zmruzylem oka, ale za to byl czas na modlitwe z prawdziwa wiara, pewnie to bylo dobre jak na rok wiary.
Rowniez latwo mozna dostrzec, ze znajomosc roznych jezykow jest bardzo pomocna w czasie podrozowania. Mozna porozmawiac z sasiadem lub z sasiadka. O wiele latwiej mozna poruszac sie po lotnisku i zrozumiec co oglaszaja w samolocie, czy na lotnisku. Natomiast nieznajomosc ich moze czasami sprawic rozne nieprzyjemnosci, czy niespodzianki. Kilka lat temu wracajac z wakacji zobaczylem przez okno samolotu, ktory mial nieplanowane wczesniej zatrzymanie w Lilongwe, stolicy Malawi jak pewna kobieta mocno wykrzykiwala i szarpala sie z obsluga lotniska. Po chwili wciagneli ja prawie sila do samolotu i zapytali, czy jest ktos kto mowi, po rosyjsku. Powiedzialem, ze nie ma problemu. Otoz ta pani mowila tylko po rosyjsku i to nieplanowane zatrzymanie troche namieszalo w jej planach. Rodzina jej powiedziala, ze z Nairobi bez zatrzymania wyladuje w Lusace, stad myslac, ze to Lusaka wysiadla, a kiedy ci panowie mowili jej, ze to jeszcze nie Lusaka i ze ma z powrotem wsiasc do samolotu, nic nie rozumiejac szybko pomyslala, ze to porwanie i bronila sie jak mogla. A kiedy po rosyjsku wyjasnilem cala sytuacje, to odetchnela z ulga i mi podziekowala.
W czasie wakacyjnych spotkan niekiedy ktos znajomy sluchajac moich opowiesci o zyciu misyjnym i lotach samolotami mowi, ale tobie to dobrze mozesz polatac smolotem, a mnie to na to nie stac. Wtedy szybko mowie, a dlaczego nie zostales misjonarzem, i dodaje jak chcesz to sie zamienimy ja zostane z twoja piekna zona, a ty lec na moje miejsce. Wowczas gleboko pomyslal i szybko sie wycoafal. Mowie, widzisz niema problemu. Z tymi przygodami lotniczymi wiaze sie cale zycie.
Tak podroze ksztalca. Dzisiaj juz latam z mniejszym obciazeniem psychicznym ale zawsze z pewnym dresczykiem emocji, chociaz apetyt na spanie zazwycaj mi dopisuje jezeli nie mam mocno chrapiacego sasiada, czy nieco grubszej sasssiadki.