Pierwsze dni i tygodnie byly wyjatkowo ciekawe. Chlopaki mieli bardzo duzo pytan i chcieli dosc szybko byc ksiezmi. I gdyby to bylo mozliwe zaczac odprawiac Msze Swieta. Brewiarz od pierwszej wspolnej modlitwy bardzo im sie spodobal. Byli niezwykle punktualni porownujac ich z inna mlodzieza z naszych parafii. Rowniez chcieliby miec jak najszybciej sutanny. Ja dostalem sutanne juz po dwoch miesiacach, do czego nie bylem za bardzo przygotowany. Oni dostana dopiero po czterech latach pobytu w Zagromadzeniu. Pytali czesto jak bedzie w przyszlosci wygladac ich relacje z rodzina. Naturalnie duzo sie pod tym wzgledem zmienilo. Dawniej ciezko bylo sie dodzwonic, a przyjazdy na urlopy byly po 10, 8, 5 a obecnie po trzech latach. Teraz prawie w kazdej chwili mozna skotaktowac sie z rodzina. Czy to pomaga? Tak i nie. Jezeli ktos caly czas zyje tylko rodzina to nigdy nie stanie sie misjonarzem.
Ktos moze zapytac a jak wygladal sport? Jak zgrac w pilke z dwomo postulantami? Bo tylko ja jestem sportowcem. Ani strszy, ani mlodszy wspolbrat nie ma i nigdy nie mial sportowych zainteresowan. Przy naszym domu jest boisko do koszykowki, wiec byla okazja do wspolnej zabawy. Zaden z naszych postulantow nigdy wczesniej nie gral w koszykowke, wiec byla bardzo radosna nauka. Dosc latwo ich dwoch ogrywalem, ale tylko na poczatku. Na szczescie mam nasza druzyne katolicka ktora raz w tygodniu gra w pilke. Tam moglismy nieco wiecej poszalec. Natomiast co do pracy to nie bylo wiekszych problemow, bo juz w domu rodzice i rodzina nauczyla ich ciezkiej pracy. Mieli duze zainteresowanie, wiec moglem ich nauczyc murowania, malowania, prowadzenia ogrodu, naprawiania roznego sprzetu i wielu innych zawodow. Tak wiec jezeli nie zostana Werbistami, to beda mieli kilka fachow w reku. Jednak zyjmy nadzieja, ze beda dobrymi misjonarzami w przyszlosci.