
Postanowlilismy z kolega wlaczys sie w ich caly cykl modlitw wspolnotowych, ktorych maja 7 godzin dziennie nie liczac modlitw prywatnych. Wstaja dosc wczesnie rano i absolutna cisza obowiazuje od godziny 22-giej. W ciagu dnia sa godziny ogolnej ciszy, ale i jest czas na rozmowy. Co do pracy to maja 5 godzin pracy wspolnotowej i sporo pracy indywidualnej.
Ja oprocz wlaczania sie do modlitw wspolnotowych chcialem takze doswiadczyc tej drugiej czesci ich reguly, czyli pracy. Szybko zauwazylem, ze maja ogromny ogrod z roznymi drzewami owocowymi lecz bardzo zapuszczony. Zaproponowalem glownemu przeorowi, ze im pomoge w ogrodzie i poducze podcinania drzewek. Chetnie sie zgodzil, W czasie przeznaczonym na prace poszlismy do ogrodu. Poszedl ze mna jeden glowny mnich i 4 mlodszych braci. Mielismy kilka pil, wiec pokazywalem im jak nalezy podcinac i zachecalem, aby to robili razem zemna. Oni raczej woleli mnie podziwic i udawac, ze sie nadal ucza.Troche to sie przedluzalo i nie czulem sie najwygodniej w pozycji jak 5 mnichow przyglada sie mojej pracy. W koncu do nich mowie, ze dzisiaj to ja robie „labora” a wy robicie „ora”. Z lekkim usmiechem uwaznie na mnie popatrzyli, ale za mocno do pracy sie nie wlaczyli. Nie naciskalem juz na nich wiecej tylko sobie pomyslalem, ze za czasow Benedykta to obie czesci reguly solidnie pracowaly, a teraz w 21 wieku to tylko ta modlitewna jest solidniej wprowadzana w zycie.
W kolejnym dniu kiedy tylko uczylem glownego mnicha regul podcinania drzewek dostalo sie mi do oka pewne mleczko z jakiegos beznadziejnego gatunku drzewa. Pieklo mi tak jakby ktos ogniem mi oczy wypalal. Myslalem, ze strace oczy, nie moglem ich trzymac otwartych dluzej niz kilka sekund, lzy mi lecialy lepiej niz na najwiekszym pogrzebie. Probowalem krople do przemycia oczu, mleko ale to nie wiele pomagalo. Nie moglem znalezc miejsca, nie szlo ani siedziec, ani stac, ani lezec, raczej tylko biegac dookola pokoju i trzymac zacisniete oczy. Trwalo to prawie 15 godzin, po czym powoli zaczelo odpuszczac. I po pelnym dniu powrocilo do normy. Bylo to prawdziwe cierpienie rekolekcyjne.
Inna ciekawa czescia programu tych Benedyktynow jest rekreacja. Nawet maja boisko i chlopcy miejscowi dolaczaja sie do nich do gry. Uczynilem to samo. Zauwazylem, ze gra w pilke wychodzila im o wiele lepiej od pracy. Gralem w ich druzynie i wygralismy dosc porzadnie z druzyna miejscowa. W ten sposob ludzie miejscowi moga widziec, ze mnisi sa bardzo normalni.
Byly to calkowicie inne rekolekcje niz jakiekolwiek dotad przezywane. Bo bylo wiele godzin modlitwy wspolnotowej, sporo pracy, duzo cierpienia w krotkim czasie, gra w pilke i jednoczesnie atmosfera monastyru, czego nie da sie porownac z innym kosciolem, czy miejscem rekolekcyjnym. Spodobalo sie mi u nich i prosilem glownego przeora czy mnie ie przyjalby do nich to zajalbym sie ogrodem. Szybko mi odpowiedzial, ze jestem za stary. Kiedy dal mi negatywna odpowiedz to mu powiedzialem, ze cos od nich ukradne, zeby nie byl zaskoczony. Wowczas poczul sie nieco niepewny i koniecznie chcial wiedziec co planuje ukrasc. W koncu mu powiedzialem, ze chce ukrasc „ducha” ich modlitwy. Wtedy on sie zrelakzowal i mowi, ze daje mi pelne pozwolenie na taka kradziez. Chcialem to zrobic, ale nie jestem pewien czy mi sie to udalo.