
Od trzech tygodni jest z nami brat z Brazylii, ktory chce nauczyc sie jezyka angielskiego. Niestety ma ogromne z tym problemy. Byl juz na innym kursie trzy miesiace z mizernym wynikiem. Dlatego ostatecznie z niego zrezygnowal. Teraz ma nauczyciela prywatnego i my wszyscy na rozne sposoby probujemy mu pomoc. Brat szybko sie meczy nasza pomoca i na postawione pytanie poprostu przytakuje nic nie rozumiejac. My juz o tym wiemy, ale kiedy inni ludzie do nas przychodza i pytaja o rozne rzeczy na ktore brat odpowiada zawsze przytakujac. Odchodza bardzo zadwoleni, zeich sprawa zostala pozytywnie zalatwiona. Pozniej wracaja i dziwia sie, ze prosba nie zostala zrealizowana.
Przychodzi do nas mlodziez, ktora tez probuje jemu pomoc. Ida wspolnie na przechadzke gdzie dialog w krotkim czasie przeradza sie w monolog. Poniewaz ma on lepsza pamiec wzrokowa, wiec kiedy nie dogaduja sie wowczas on daje kartke i dlugopis, aby mu napisac. Niedawno mieli przekraczac pewna ulice, chlopak probuje mu wytlumaczyc co maja robic, a on staje i mowi, aby mu napisal. Przy stole romawiajac mowimy, aby utworzyl forme negatywna czasu przyszlego. On prubuje powiedziec: jutro okradna mnie zlodzieje. A jaka bedzie forma pozytywna czasu przyszlego: jak pojde na safari to nie zje mnie krokodyl. Niby dobrze wykombinowal. Kiedy mieszkal w poprzednim domu i nie mogl dogadac sie z glownym wspolbratem odpowiedzialnym za dom, to ten wspolbrat dzwonil do innego Brazylijczyka, aby ten mu wyjasnil po portugalsku. Tego typu dialogi byly dosc dlugie i kosztowne, bo nasze telefony nie sa najtansze. Cale szczescie w tym, ze brat coraz lepiej radzi sobie z jezykiem migowym. Mimo tego juz na poczatku pobytu u nas doradzilem mu, aby zawsze nosil ze soba dokumenty, bo jak zatrzyma go policja to dopoki jezykiem migowymim wytlumaczy to juz znajdzie sie za kratkami za nielegalny pobyt w Zambii. Pozostanie wtedy tylko nadzieja, ze go odwiedze i mu przyniose cos do jedzenia.