Na moim safari w Zambii jest bardzo istotne, ktora droga pojdziemy. Nie zawsze te najprostsze sprawdzaja sie. Zazwyczaj jedziemy do pewnego miejsca samochodem, tam go zostawiamy i dalej idziemy piesza wsrod roznych zwierzat, od czasu do czasu lowiac jakies rybki. Bo przyjemnosc jest nie tylko w lowieniu rybek, ale takze w ogladaniu roznych zwierzat i ptakow. Jedni wola je ogladac z dosc bliska, inni z daleka, a jeszcze inni najlepiej w telewizji. Po kilku godzinach wedrowki wracamy do samochodu i wtedy powstaje pytanie: ktora droga najlepiej. Najczesciej ludzie wola nie wracac ta sama droga, bo juz w jedna strone byla ona wypelnione przeroznymi zasadzkami, trudnymi przejsciami i spotkaniami z dzikimi zwierzetami. Wtedy zadaje pytanie dajac do wyboru kilka drog i wspolnicy wyprawy decyduja.
Kilka miesiecy temu wybralo sie ze mna na safari dwie woluntariuszki i woluntariusz. Woluntariusz i jedna woluntariuszka byli bardzo dzielni i odwazni. Natomiast druga woluntariuszka nieco starsza byla caly czas mocno wystraszona. Niemalze w kazdym wiekszym krzaku widziala lwa, albo bawola. Rece i nogi mocno jej sie trzesly, gdy wspinalismy sie po drzewach ponad woda pelna krokodyli i pytonow. (to sa male anakondy. Tuz przed powrotem do samochodu byl niedaleko od nas dosc agresywny bawol. On jeszcze bardziej wzmocnil emocje calej grupy. Podalem im trzy mozliwosci powrotu do samochodu: pierwsza – ta sama ktora tutaj doszlimy, ktora byla bardzo ciekawa, ale dosc trudna z wieloma przejsciami obok hipopotamow i krokodyli, druga najkrotsza prowadzila wsrod gryp bawolow, sloni i roznych innych zwierzat, do pokonania tylko zygzakiem, trzecia najdluzsza prowdzaca po obrzezu parku wymagajaca dobrej kondycji przy juz niezlym zmeczeniu. Slyszac o tych trzech mozliwosciach najbardziej przestraszona woluntariuszka pyta czy nie ma jakiejs innej mozliwosci. Mowie, ze jest. Oczy jej sie lekko zaswiecily liczac na cos latwiejszego. Mowie, ze mozesz tutaj na mnie poczekac. Ja za tydzien wroce, woda w miedzyczasie nieco spadnie i wrocimy latwiejsza droga. Nadzieja, ktora szybko zablysla w jej oczach, jeszcze szybciej zgasla. Ostatecznie zdecydowali, ze pojdziemy zygzakiem wsrod sloni i bawolow. Powrot byl pelen emocji. Uczestnicy emocji szybko sie przemieszczali od jednego grubego drzewa do drugiego na ktore w razie koniecznosci moznaby sie szybko wspiac. Ja tymczasem czulem sie bardzo bezpieczny, bo wiedzialem, ze mam wspanila ochrone dookola, ktora nawet mala myszke moze wypatrzec. Ostatecznie do samochodu dotarlismy bardzo bezpiecznie, a najbardziej wystraszona woluntariuszka usmiechnela sie bardzo serdecdznie i dluzszy czas dochodzila do siebie. Mimo wszystko juz w domu powiedziala, ze to bylo wspaniale safari, a najmilej wspomina to przejscie pelne emocji. Ta droga chyba byla najlepsza.