Gdy wstapilem do seminarium to spotkalem tam roznych Werbistow. Takze wsrod moich kolegow kursowych byli szczupli i nieco otyli, ktorzy w miare uplywu lat przybierali na wadze mowiac, ze ich swiatynia ciagle rosnie. Wiekszosc z nich nie uprwiala zadnego sportu i lubila niezle zjesc. Rowniez do pracy fizycznej za bardzo sie nie garneli. Czasami mozna bylo od nich uslyszec ksiadz jest tylko do odprawiania Mszy, blogoslawienstwa i modlitwy, jego rece sa dosc swiete i nie pasuja do pracy fizycznej. I tak tez zostalo. Bo po wielu latach kiedy spotykamy sie na urlopach w Polsce to ci dawniej grubsi klerycy teraz nosza duza „swiatynie” ze soba.
Jaka jest prawda i gdzie jej szukac? Szczupli ksieza powiedza, ze oni maja racje, i ze ksiadz powinien miec czas na sport, odpoczynek i prace fizyczna. Natomiast ci z dobrze rozbudowana „swiatynia” beda innego zdania, ze ksiadz powinien zostawic prace fizyczna dla osob swieckich, a sport dla olimpijczykow.
W swoim zyciu misyjnym zawsze staralem sie znalezc zloty srodek. Poniewaz wychowalem sie na wsi, gdzie czesto bylo duzo roznej pracy, wiec to mi pozostalo na cale zycie i zadnej pracy fizycznej sie nie boja. Nasi przelozeni juz to zauwazyli w seminarium i czesto bylem odpowiedzialny za koordynowanie pracy fizycznej.
W naszym Zgromadzeniu mamy braci i ksiezy. Naturalnie powolanie braci zawsze bylo zwiazane bardziej z jakas praca fizyczna. Byli oni budowniczymi, mechanikami, lekarzami, nauczycielami i wykonywali rozne inne zawody praktyczne. Z czasem ich liczba bardzo sie zmniejszyla, a ci ktorzy zostawali bracmi to najchetniej chcieliby robic te sama prace co ksieza. Ich rece w ciagu wielu lat istnienia Zgromadzenia mocno sie zmienily i mniej byly przygotowane do przeroznej pracy fizycznej. W tej sytuacji czesto misjonarz stawalem sie jednoczesnie bratem i ksiedzem. I tak jest do dzisiaj.
Na moich misjach, szczegolnie tych w dalekim buszu o wiele trudniej jest znalezc spawacza, dobrego budowniczego, mechanika czy tez lekarza. Latwiej mozna spotkac ogrodnika, rolnika, rybaka czy pastucha. Nie jest latwo z nich zrobic budowniczego, czy tez mechanika. Oczywiscie on zgodzi sie byc mechanikiem lecz po jego naprawie bardzo czesto nic nie bedzie dzialac, tylko zostana czesci zapasowe.
Na moja obecna misje przelozeni mnie poslali, bo wiedzieli ze tam jest potrzebny dobry kaplan ze zdolnosciami brata, czyli budowniczego, mechanika itp. Tak tez przez pierwsze dwa miesiace w okolo 95% bylem byelm budowniczym, a tylko 5% pasterzem. W ostatnim miesiacu powoli te procenty zaczely sie zmieniac. Teraz moge spokojnie powiedziec, ze juz ponad 30% pozostaje do pracy typowo kaplanskiej, a reszta na to wszystko czego wymaga obecna misja. W ciagu jednego dnia niekiedy wykonuje wiecej niz 10 roznych zawodow, ciagle nie zapominajac o tym ze przede wszystkim jestem kaplanem-misjonarzem. I moja glowna misja jest pomagac ludziom poznac Chrystusa i isc za nim. Wczesnie rano bede kaplanem, pozniej ogrodnikiem, spawaczem, malarzem, kucharzem, mechanikiem, rzeznikiem, sekretarzem, managerem bankowym, doradca do spraw specjalnych, specjalista od spraw zawilych, wykladowca Pisma Swietego, trenerem sportowym, budowniczym i wszystko inne moze sie przytrafic. Tylko dziekowac Bogu za tak duzo darow. Nie trzymam jednak tych darow tylko dla siebie. Kazdego dnia staram sie jakiego czlowieka miejscowego wprowadzac w rozne tajniki tej zwyklej, ale jakze waznej pracy, ktora czyni nasze zycie latwiejszym.
Mysle, ze za kilka miesiecy ponownie te procenty sie zmienia i pewnie gdzies okolo 15-20 procent pozostanie na prace typowo fizyczna. Nasi ludzie miejscowi powoli przejmuja pewne prace. Naturalnie wiele takich prac musi byc mocno sledzonych bo w przeciwnym wypadku cos mocno zawala i tylko powiedza: „sorry Father” „przepraszam Ojcze” to smo sie popsulo. Niestety na tym ‘sorry” niewiele da sie zbudowac. Tak wiec rece kaplanskie sa do sprawowanie sakramentow, blogoslawienia, ale tez moga sluzyc innym poprzez prace fizyczna.