W roku jubioleuszowym mojego kaplanstwa mowilem wielokrotnie o roznych moich przygodach, jak to wiele razy w moim zyciu zdarzalo sie, ze moglo mnie juz nie byc na tym swiecie, a jednak nadal jestem. Tak jak niektorzy mowia, ze Pan Bog nie chce smeirci grzesznika, ale chce aby sie nawrocil i mial zycie wieczne. I dzieki Bogu za to. Z tych sytuacji co pamietam i ktore zauwazylem, ze mnie moglo juz nie byc na tym swiecie to to ze: dwa razy moglem sie utopic, kilka razy slon mnie gonil porzadnie, raz bawol prawie mnie dopadl, kilka razy musialem byc szybszy niz hipopotam, raz krokodyl trzymal moja noge w pysku, a dwa razy prawie mnie wciagnal do wody, dwa razy stalem na wezach, raz ugryzla mnie czarna mamba, wiele razy mialem mocne przejscia ze zlodziejami, kilka razy uniknalem niebezpiecznego wypadku samochodowego, raz samolot tracil kontrole w turbinie powietrznej, tylko raz dopadla mnie mocna malaria, i pewnie bylo duzo innych roznych sytuacji o ktorych jeden Bog raczy wiedziec..
Powyzej przytoczone sytuacje zdarzyly sie w sposob dosc naturalny. Nie byly one ani przeze mnie zaplanowane, ani tez zbytnio chciane. Z drugiej strony mozna samemu stworzyc sytuacje, gdzie bedzie igranie z zyciem. W takie sytuacje raczej wchodze bardzo rzadko. A kiedy widze innych dobrowolnie podejmujacych takie ryzyko to szybko mowie, ze igraja z zyciem i chca, aby ich adrenalina deczko poszalala.
Kilka dni temu rowniez na starosc zaszalalem. Poszedlem z dosc radosna grupa na „banji jump”, czyli skoki z wodospadow Victoria, i na przejezdzanie lina nad przepascia starych wodospadow.. Wiele razy to obserwowalem, ale nigdy na to sie nie skusilem. Az przyszedl taki dzien, ze tego sprobowalem. Pobylem troche nad przepascia i sobie pomyslalem jak latwo mozna zakonczyc ziemska przygode. Gdybym powiedzial, ze wcale sie nie balem patrzac w przepasc to bym oszukal. Patrzylem bardzo refleksyjnie, z malym dreszczykiem, chociaz do znajomych pokazywalem, ze to wielka radocha i sie niczego nie boje. Wiem, ze tam bylo troche igrania z zyciem. Inni moze tego tak nie nazywaja, ale ja tak uwazam. A u nas w pokoju dla gosci co przybywaja na rozne przygody do Livingstonu sa wyszczegolnione dwa rodzaje „banji jump” . Jeden dosc drogi z lina za 150 dolarow, a drugi za darmo, ale bez liny. Wybor nalezy do ciebie.