
W Warszawie na Byszeskiej Biskup podjechal samochodem, zamknal go i poszedl do recepcji i wtedy sobie przypomnial, ze zostawil pewne rzeczy w samochodzie, wraca doslownie po 2 minutach a tam juz zlodziej w samochodzie, niemalze nie wierzy wlasnym oczom. Czasmi tez sa tacy specjalisci, ze nawet bija rekordy w otwieraniu drzwi do samochodu, bez wlamywania sie....
W Zambii nauczylem sie zamykania doslownie wszystkiego i chodzenia z calym plikiem kluczy i to nie zawsze wystarczalo bo i tak cos moglo zniknac, doslownie „magic”. A kiedy w stacji buszowej dolaczyl do mnie misjonarz z Indii, wtedy w ciagu dwoch tygodni kilka zamkow przestalo dzilac nie wylaczajac stacyjki w samochodzie. Pytam co sie dzieje, jak tak dalej pojdzie to na same zamki nie wyrobimy sie. Byl nieco zaklopotany, ale odpowiada: „bo w Indii to nie uzywamy zamkow i nie jestem do nich przyzwyczajony, wszystko pozostawiamy otwarte”. Prawda, czy nie, ale takie zycie.
W Kanadzie na pierwszej parafii dostalem klucz mistrzowski od proboszcza na czas pobytu na Swieta, ktory pasowal prawie do wszystkich drzwi, conajmniej do 10, az trudno bylo uwierzyc. Ale co ciekawe to wiekszosc drzwi otwiera sie w przeciwna strone tak jakby sie je zamykalo a nie otwieralo. Poczatkowo bylo mi trudno do tego sie przyzwycaic. Tutaj na Uniwersytecie w domku gdzie mieszkam tez mialem przygode. Bo w glownych drzwiach sa dwa zamki,ktore wygladaja bardzo odmiennie. Dostalem jeden klucz do drzwi i jeden do pokoju. Przez kilka dni wszystko bylo w porzadku. Dolaczyl do mojego domku inny lokator. Mielismy wspolne drzwi. Pierwszego popludnia wracam z biblioteki nie moge otworzyc domu. Wydawalo sie mi ze zamknal rowniez drugi dolny zamek. Wiec zadzwonilem do znajomego, a on przyslal pomoc z ochrony, kiedy przybyli okazalo sie, ze ten sam klucz otwiera dwoje zamkow wygladajacych calkowicie odmiennie. Wsponie usmiechnelismy sie, mowie,ze ja czlowiek z buszu i my takich zamkow nie mamy. Czyz nie latwiejsze byloby zycie bez kluczy, ale czy to mozliwe w 21 wieku?