Podobne doswiadczenie mielismy tutaj dwa tygodnie temu. Kiedy pojechalem z moim wspolbratem Klemensem z Indonezji na lotnisko po pewnego wolutariusza z Niemiec. Mial na imie Jonasz i byl synem naszych dobrodziei w jednej z parafii w Livingstonie. Ja go spotkalem ponad dziesiec lat temu kiedy byl jeszcze malym chlopcem. Klemens natomiast byl w Niemczech kilka miesiecy temu i spotkal go tam kilkakrotnie. Mowil mi jadac na lotnisko, ze go dobrze pamieta, a szczegolnie ze wzgledu na dosc dlugie wlosy. Z gornego widoku lotniska probowalismy rozpoznac Jonasza. Prawie w tym samym czasie wyladowaly dwa samoloty z Johanesburga. Z pierwszego samolotu nie wyszedl zaden facet z dlugimi wlosami wiec powstalo pytanie czy dostalismy wlasciwa date przylotu. Szybko odzyskalismy nadzieje bo z drugiego samolotu wyszlo kilku mlodziencow z dlugimi wlosami. Jeden wygladal najbardziej na Jonasza - wedlug opisu Klemensa – tylko szedl z bardzo sympatyczna dziewczyna a przeciez sam mial przyleciec. Nastapila goraczka oczekiwan. Ciagle nowe twarze sie pojawialy a Jonasza wciaz nie bylo.
W pewnej chwili pojawila sie jakby rodzina, w srednim wieku mama i tato, obok mloda nastolatka i za nia chlopak z dlugimi wlosami. Moj wspolbrat szybko podbiegl do chlopaka i zaczal go witac jako Jonasza. Chlopak byl szalenie zaskoczony i mowil, ze on nie jest Jonaszem. Klemens mu podopowiadal, ze powinien go pamietac z Niemczech, „no, nie pamietasz spotkalismy sie w Niemczech”. Cala rodzina byla ogromnie zaskoczona. Matka wziela jego strone i kilkakrotnie powtorzyla, ze on jest naszym synem, a nie Jonaszem. Wtedy ja wkroczylem do akcji i przeprosilem rodzinke mowic: „przepraszamy, ale nasz kolega dawno nie sprawdzal okularow i dlatego nastapila pomylka”. Pani szybko podchwycila moj zart, wszyscy sie rozesmieli i sie rozeszli. Dlugo nie moglem powstrzymac sie od smiechu z mojego wspolbrata. Teraz kazdy kolejny mlodzieniec z dlugimi wlosami byl potencjalnym Jonaszem. Tylko po tym doswiadczeniu Klemens zrobil sie bardziej ostrozny. Az wreszcie pojwil sie prawdziwy Jonasz i ten sie przyznal, ze jest z Niemiec i zna naszego wspolbrata Klemensa. Odtchnelismy z ulga.
Kilka dni pozniej podobna sytuacja miala miejsce w naszym domu. Przyszedl mnie odwiedzic jeden z kapelanow pracujacych w Zambii. Mielismy wspolna kawe i ogladalismy mecz. Nasz znany wspolbrat poszedl po zakupy. Po powrocie z zakupow wszedl do domu i zobaczyl nas na kawie. Przybiegl do nas i z wielkim entuzjazem przywital sie z naszym kapelanem mowiac: „o odwiedziles nas ponownie”. Kapelan tylko przytakiwal. Ja dziwilem sie skad taki entuzjazm, bo tego kapelana chyba nigdy w zyciu nie spotkal. Deczko z nami zagadal i nas zostawil. Pozniej kapelan poszedl do swojej pracy a ja do swojej. Dopiero wieczorem przed kolacje Klemens mnie zapytal: a gdzie jest nasz wspolbrat Piotr. Odpowiadam, ze jak zwykle przebywa w Kabwe, tzn. 700 km stad. Na co on: jak to przeciez dzisiaj pil z toba kawe. Wtedy dopiero zrozumialem skad byla taka wielka radosc do kapelana. Po prostu wzial go za naszego wspolbrata Zambijczyka. Ja tam zadnej podobizny u nich nie widzialem, ale dla naszego Klemensa oni byli tacy sami. Teraz jestem coraz bardziej pewien, ze chyba on musi zmienic swoje okulary.