Pewnej niedzieli po Mszy Swietej na oddziale meskim poszedlem z Komunia na oddzial kobiecy. Kobieta, ktora zwykle przyjmuje Komunie Swieta podeszla do mnie, szybko uklekla przede mna, rozciagnela szeroko dlonie i powiedziala: „Ojcze ja chce seksu”. Zaniemialem na chwile i pytam czy ty powiedzialas ze chcesz seksu. Ponownie dwa razy powiedziala, ze chce seksu. Mowie to tak chcesz „pompa-pompa”. Wielce zaskoczona mowi, ze nie oto jej chodzi. A o co ci chodzi? Nie wiedziala co powiedziec, odwrocila sie za siebie i nastepnie odeszla kilka metrow dalej gdzie znajdowaly sie worki po kukurydzy. Pokazuje mi jeden z nich i mowi, ze o ten worek jej chodzi, bo chcialaby go uzyc do robienia wycieraczek do nog. Oczywiscie powiedziala poprawnie po angielsku „I want sex”, czyli chce seksu, a powinna powiedziec „I want a sack”, czyli prosze o work. Byla z Zimbabwe, i gleboko sie tlumaczyla, ze u nich te dwie nazwy wymawia sie bardzo podobnie. Podejrzewam, ze tez i w Zmibabwe moze dochodzic do podobnych pomylek. Calej tej sytuacji przygladala sie Pani Oficer, ktora tego dnia miala tam dyzur i oczywiscie znala mnie bardzo dobrze. Byla rowniez zaszokowana. Po wyjasnieniu wszystkiego dlugo smielismy sie, zanim przeszedlem do udzielenia Komunii Swietej i blogoslawienstwa. Bo tych dwoch prosb nie da sie polaczyc, nawet w wiezieniu i w XXI wieku. Tydzien pozniej jak przyszedlem z Komunia Swieta to najpierw ja zapytalem, czy ponownie ma taka sama potrzebe? Tylko z lekka sie zarumienila, usmiechnela i powiedziala, ze teraz juz wie czego chce i zna lepiej angielski.
Poprzez sytuacje zyciowe czlowiek uczy sie nowego jezyka. I po takim, czy podobnym doswiadczeniu pewne slowa, czy zwroty pamieta do konca zycia.