Kilka lat temu dolaczylem sie do Mszy na jednej z wioskowych misji, gdzie jedna z grup kobiecych miala swoje rekolekcje i seminar. Pomagalem w czasie seminaru i rowniez bylem kierowca jednego samochodu. W czasie kazania miejscowy ksiadz powiedzial, bo tak wlasciwie to my juz nie potrzebujemy bialych misjonarzy, ale ich pieniadze to nam by sie przydaly. Po Mszy mowie do niego jak nie potrzebujecie bialych misjonarzy to i ich pieniedzy tez. Na co on odpwiedzial: nie, nie, nie bierz tego powaznie ja tylko tak powiedzialem. Powiedzial co myslal.
Dwa tygodnie temu na zakonczenie roku jubileuszowego 125 lat kosciola katolickiego w Zambii nasza diecezja miala uroczysta Msze Swieta, ktorej przewodniczyl nasz nowy biskup, a obok byl rowniez stary biskup. Wsrod kon celebrujach ksiezy bylem jedyny bialy i jeden hindus, ale wiadomo ze to zolty a nie bialy. Podczas kazania biskup powiedzial po roku swojego urzedowania, ze tak wlasciwie to nasza dieczezja prosperuje dosc dobrze, tylko mamay maly problem finansowy i nie mamy samochodow. Powiedzial: „to tylko taki maly problem a reszta idzie dobrze”. Kilka dni temu rozmawialem z sekretarzem biskupa i mi sie zalil, ze na kazda prosbe do Ameryki, czy Europy o samochod przychodzi odmowna odpowiedz. Tylko pomagaja organizacjom pracujacym z AIDS. Nawet prosba o samochod dla biskupa zostala juz kilkakrotnie odrzucona. Wtedy mu cicho podpowiedzialem, to napiszcie, ze nasz biskup ma AIDS to moze odpowiedza pozytywnie. Na co on bardzo serdecznie sie usmiechnal.
W dlaszej czesci kazania biskup powiedzial, ze nasz kosciol bardzo mocno sie zmienil. Teraz to jest kosciol ludzi i ksiezy tylko z Afryki, z Zambii. Bialych misjonarzy juz prawie nie mamy, a w zasadzie ich nie widac wsrod nas. Sidzialem pomiedzy dwomo Zambijczykami, dosc dobrzy znajomi. Szepcza do mnie to on ciebie nie widzi. Mowie, pewnie mu wzrok sie popsul. Po Mszy poszlismy rozebrac sie do zakrystii. Wtedy do niego podszedlem i w jezyku miejscowym do niego powiedzialem, ze jestem duchem. Najpierw nie wiedzial o co mi chodzi, ale po chwili odpowiedzial, „o nie, ja tak nie myslalem”. Wspolnie usmiechnelismy sie i na tym sie skonczylo. Tak czy inaczej kosciol sie mocno zmienia i nasza pomoc jest coraz mniej potrzebna, a pieniadze niestety nadal i to dosc mocno. Dlatego zaden z ksiezy miejscowych nie chce pracowac w wiezieniu, bo tam nie ma tacy i zadnej pomocy. Nic tam nie dostana, chyba ze ukradna z ogrodu wieziennego, tak jak ja to robie po kazdej niedzielnej Mszy Swietej. Ide do stanowiska gdzie sprzedaja dla rodzin odwiedzajacych wiezniow roznego rodzaju warzywa. Pytam a co dzisiaj dla ksiedza? I za nim dostana odpowiedz juz mam w reku kilka warzyw za ktore serdecznie dziekuje i odchodze. Juz sie do tego przywzwyczaili. Mowie do sprzedajach oficerow: wy macie pensje, a to jest moja zaplata.Trzeba sobie jakos radzic, a i wiezniowie tez czegos mnie ucza...