
Wiekszosc ludzi miejscowych woli, zeby kazanie bylo mowione w jezyku angielskim i tlumaczone na jeden z tych jezykow miejscowych. Nasz biskup zazwyczaj mowi kazanie po angielsku, a na koniec w skrocie mowi to samo w jednym z jezykow z naszej diecezji.
Na poczatku mojej misji po nauce jezyka miejscowego pracowalem w glebokim buszu, gdzie czasami w kapliczce nawet nie mialem kogos, zeby przeczytal czytanie w jezyku miejscowym, bo ludzie tam nie umieli czytac. Teraz jest duzo lepiej. Wtedy sam czytalem wszystkie czytania i Ewangelie. Niewielu tam znalo jezyk angielski, wiec kazanie mowilem bezposrednio w jezyku miejscowym. W ten sposob opanowalem dosc dobrze ten pierwszy jezyk miejscowy. Zreszta bylem wtedy mlody, przystojny i pelen zapalu. Teraz juz nie mlody, z lekka przystojny, i z nieco mniejszym zapalem do nauki kolejnego jezyka.
Po pierwszej buszowej misji znalazlem sie w parafii miejskiej. Wiekszosc mlodych ludzi znalo tam jezyk angielski. W niedziele mielismy jedena Msze po angielsku i dwie w jezyku miejscowym. Natomiast czytania i ogloszenia byly w czterech roznych jezykach w zaleznosci od niedzieli. Do mojego przybycia do tej parafii ksieza zazwyczaj uzywali tlumacza, bo nie znali dosc dobrze jezyka miejscowego, i bylo sporo ludzi starszych ktorzy nie rozumieli angielskiego. Parafianie widzac jak dobrze znam ten jezyk miejscowy mowili mi, zebym glosil kazanie bezposrednio w ich jezyku. Na co ja odpowiedzialem, ze nie mam problemu tylko chciclbym uszanowac ich tradycje. Mowie im wy decydujcie. Rada Parafialna po wielkich obradach zdecydowala, ze najlepiej bedzie jak bede mowil kazanie po angielsku a tlumacz przetlumaczy na jezyk miejscowy. Tak tez sie stalo.
Oczywiscie nie jest latwo byc dobrym tlumaczem. Nie bylo tez w parafii za duzo tlumaczy. Dla mnie duzym ulatwieniem bylo to, ze rozumialem co tlumacz mowil. Wiec gdy cos przetlumaczyl niewlasciwie to powtarzalem mu ta czesc kazania. I tlumaczyl ponownie. Pewnego dnia trafil sie taki tlumacz, ze za kazdym razem mowil zupelnie cos innego. W koncu nie wytrzymalem i w jezyku miejscowym mu powiedzialem, ze to dzisiaj ja mowie kazanie a on ma je tlumaczyc, a w nastepna niedziele dam mu szanse, i on wtedy powie swoje kazanie. Szybko zorientowal sie, ze rozumiem dokladnie to co on mowi. Wszyscy zaczeli sie smiac w kosciele.Wtedy tlumacz takze sie rozesmial I tak zakonczylo sie moje niedzielne kazanie.
Pewnego roku na Wielkanoc bylem w parafii, gedzie nie znalem tamtejszego jezyka. Mowilem powazne kazanie o wierze, a tlumaczyl kleryk miejscowy. Po kazdym jego tlumaczeniu kosciol byl pelen smiechu. Czulem sie wielce zaklopotany, nie wiedzialem o co chodzi, ale mowilem dalej. Dopiero po Mszy jedna Siostra mi powiedziala, ze on do tego tlumaczenia dodawal takie przyprawy, ze ludzie automatycznie sie smieli, chociaz tresc byla mniej wiecej zachowana. Pewnego dnia do mnie na swieto parafi do dalekiego buszu przyjechal wikariusz generalny zamiast biskupa, ktory byl bardzo zajety. On nie znal tamtejszego jezyka miejscowego, a widzial ze ja go znalem dosc dobrze. Dlatego podczas ogloszen poprosil mnie, zebym przetlumaczyl ludziom jak bardzo biskup chcial tutaj przybyc ale nie mogl. Wiec ja rowniez dodawalem troche przypraw i wychodzilo kazanie tak jakby on byl juz biskupem. Nie wiedzial o co chodzi, ale widzial, ze ludzie byli bardzo radosni. I dopiero po Mszy ludzie mu mowili, ze pewnie nie dlugo zostanie biskupem. Wowzas poznal moje tlumaczenie, ale tylko serdecznie sie usmiechnal do mnie.
W wiezieniu niekiedy w naszej grupie modlitewnej, czy biblijnej mamy wiezniow z ponad 15 roznych jezykow. I co wtedy? Tlumaczymy na dwa albo trzy jezyki, i reszte zostawiamy dla Ducha Swietego. Nie zawsze wiezniowie,ktorzy tlumacz rozumieja to co mowie, ale tlumacza z domyslu. Tylko wtedy ich poprawiam gdy ida zbyt daleko. Kiedys tlumaczyli historie jak to najpierw jeden pies gonil zajaca, potem inne dolaczyly. Po pewnym czasie te inne przestaly gonic, i tylko ten jeden pozostal ktory widzial zajaca od poczatku. Ale w tlumaczeniu wyszlo, tak, ze to nie ten jeden pies gonil zajaca, tylko ze to zajac zaczal gonic psa. Wtedy dlugo musialem poprawiac cale opowiadanie.
Sa tez bardzo zdolni tlumacze. Jeden z nich byl tredowaty i mieszkal w glebokim buszu. Byl najlepszym katechista w tej okolicy. Kiedy wynalezli lekarstwo na trad to jego cialo zostalo zaleczone. Chodzil na dwoch nogach –kikutach, i mial chyba tylko dwa palce na jednej rece i jeden na drugiej. Za to umysl jego dzialal wspaniale. Potrafil cale kazanie powtorzyc po wysluchaniu prawie w 100 procentach. Nawet ludzie miejscowi byli pelni podziwu dla niego.
Jak widac mamy roznych tlumaczy, i tych z wieksza inicjatywa, i tych z mniejsza inicjatywa, tych mniej zdolnych i tych bardziej zdolnych. Najwazniejsze, ze Ewangelia ciagle jest gloszona.