Nie zawsze ludzie maja okazje w tym dniu spotkac sie z misjonarzem, tylko slysza ze ich ofaiary sa skladane na pojazdy dla misjonarzy pracujacych na wszystkich kontynentach. Wczoraj w parafii Ruciane-Nida gdzie cala niedziele dzielilem sie Slowem Bozym i blogoslawilem wszelkie pojazdy wierni mieli namacalny kontakt z misjonarzem. Cieszyli sie, ze misjonarz poblogoslawil ich pojazdy. Mogli rowniez zadawac przerozne pytanie na temat pracy misyjnej.
Dzielac sie moim doswiadczeniem misyjnym opowiedzialem o kilku niezwyklych sytuacjach misyjnych w zyciu misjonarzy. Kilka z nich opisze w tym artykule.
Nasza siostra zakonna jechala w RPA z kilkomo innymi siostrami do innej misji. Spieszyla sie na spotkanie. Zostala zlapana na przekroczeniu predkosci. Szybko podbiegla do policjanta i blagala go usilnie, zeby jej przebaczyl. Obiecywala wielokrotnie ze bedzie modlic sie za niego. Wowczas ten policjant blyskawicznie zareagowal i powiedzial do niej, a wlasciwie do czterech siostr. Ja tak to modlcie sie nade mna. Uklakl przed nimi, zeby sie modlily nad nim. Siostry byly w jeszcze wiekszym szoku, bo mialo to miejsce obok bardzo ruchliwej drogi i przejezdzajace samochody przygladaly sie calej sytuacji. Wszystkie siostry wlozyly swoje rece na glawe tego policjanta i glosno sie modlily. Policjant spocil sie co niemiara a one jeszcze bardziej. Po modlitwie on serdecznie usmiechnal sie i siostry mogly jechac dalej.
Innym raze wczesnie rano nasz brat jechal w niedziele do kapliczki. Droga byla w miescie prawie calkowicie pusta. Dojechal do swiatel, ktore akurat zmienily sie na czerwone. Zadnego samochodu nie bylo w poblizu wiec przejechal na czerwonych swiatlach. W mgnieniu oka pojawil sie samochod policyjny i zajechal mu droge. Policjanci szybko rozpoznali Brata Silasa, ich bylego nauczyciela w szkole sredniej. Po pozdrowieniu zapytali brata: „Bracie czy ty nie widziales ze tam bylo swiatlo czerwone?”. Na co on im odpowiedzial: „Tak widzialem ze tam bylo swiatlo czerwone, ale gdzie wyscie byli, bo ja was nie widzialem”. Policjanci tylko sie usmiechneli i pozwolili bratu jechac dalej.
Pewnego dnia nasz kierowca powiozl pewne materialy budowlane do malej wioski. Przez trzy dni nie powrocil, wiec w niedziele po poludniu wraz z dwomo czlonkami Rady parafialnej ruszylismy na jego poszukiwanie. Zaraz za miastem jeden z nich zaczal sie modlic o szczesliwa podroz i odnalezienie zagubionego kierowcy. Modlil sie dosc glosno i dlugo. Az nagle przed nami pojawil sie nasz samochod ciezarowy wraz z kierowca. Modlitwa byla bardzo skuteczna. Okazalo sie ze utknal on w blocie i musieli zbierac byki z calej wioski zeby go wyciagnac. Dlugo to trwalo, ale zakonczylo sie sukcesem.
Innym razem wraz z kolega pojechalismy odwiedzic naszych polskich misjonarzy pracujacych na drugim koncu Zambii. Nie znalismy tamtych drog, a tym bardziej ze byla wtedy pora deszczowa i mielismy spore kaluze na drodze. Zaczelismy odmawiac rozaniec, akurat ja prowadzilem samochod. Byla przed nami dosc duza kaluza. Wzrokiem zapytalem kolege co robic. On odpowiedzial jedziemy. Niestety wpadlismy w gleboka jame i samochod padl. Tam spedzilimy cala noc. Dopiero rano z trudem udalo sie nam naprawic samochod, ktory pozniej wymagal porzadnego i drogiego remontu. A wystrczylo przerwac rozaniec i sprawdzic droge przed przejezdzaniem.
Kilka miesiecy temu jechalem z dwomo postulantami na program biblijny do poprawczaka. Tuz za miastem jeden z nich zaczal sie modlic o szczesliwa podroz. W trakcie modlitwy policja zlapala mnie na predkosc. Co prawda przekroczylem predkosc o niecale dziesiec kilometrow, ale im to wystarczylo. Szybko podszedlem do policjantow i powiedzialem im, ze spieszymy sie ze Slowem Bozym do wiezniow. Pierwszy policjant odeslal mnie do glownej szefowej. Ona ladnie mnie pozdrowila, bo mnie pamietala z pierwszej misji kiedy byla jeszcze mala dziewczynka. Tylko chwile powspominalismy dawne czasy i moglem jechac dalej. Postulanci tylko z daleka przygladali sie calej sytacji i nie mogli uwierzyc, ze policjanci byli ze mna bardzo mili. Wowczas powiedzialem do tego co sie modlil, ze jakos modlil sie bez wiary, bo w czasie jego modlitwy zostalem zlapany przez policje. Byl nieco zagubiony i nie wiedzial co odpowiedziec.
Mysle, ze w Zambii tak policja jak i nasi ludzie sa bardziej przyjazni w czasie roznych wypadkow, czy wpadek na predkosci. O wiele inaczej wyglada sytuacja w Togo lub Zimbabwe. Tam mozesz byc niewinny a zrobia ciebie winnym. Bo tam istnieje niepisany przepis, ze obcy zawsze jest winny niezaleznie od sytuacji: czy to on uderzy w kogos czy tez ktos wjedzie w niego lub zajedzie mu droge. Zazwyczaj policja przyjezdza na miejsce wypadku i czeka, az sie ludzie dogadaja. Kiedy ktos pochodzi nie z tego kraju, a uderzyl w niego obywatel tego kraju to on nawet niewinny musi uznac, ze jest winny, bo inaczej nie bedzie mogl odjechac z miejsca wypadku. Beda tam nawet stac wiele godzin. Zreszta w krotkim czasie zjawia sie koledzy goscia miejscowego i beda szykanowac obcego. Moze to byc bardzo niebezpieczne. Policja bedzie tylko obserwowac. Nie mozna liczyc na jej pomoc. Takie jest prawo buszu w Togo i Zimbabwe. Dlatego modlmy sie o silna wiare dla naszych misjonarzy, jak rowniez o bezpieczne i mocne samochody.