Od poczatku mojej pracy misyjnej prubuje zrozumiec naszych ludzi, ich sposob zachowania i wyrazania swoich uczuc i wrazen. Czesto mnie zaskakuja swoja reakcja i sposobem patrzenia na swiat. Do dzisiaj nigdy do konca nie jestem pewien czego moge sie spodziewac od jakiejs osoby i jak ona zareaguje na moje uwagi, pytania, czy propozycje.
Wiele lat temu przyszedl do naszej misji pewien pan I prosil mnie o pieniadze lub podwiezienie go do pewnej miejscowosci odleglej od nas okolo 100 kilometrow. Powiedzialem mu ze nie jestesmy w stanie mu pomoc i ze ja wlasnie wybieram sie do stacji misyjnej w przeciwnym kierunku polozonej okolo 80 kilometrow od naszej misji. Wowczas on zapytal czy moglby ze mna do tej miejscowosci pojechac bo wlasnie tam ma jakis biznes. Mowie mu: „gosciu przeciez chciales jechac w calkowicie innym kierunku i ze ci zalezy na czasie”. Probowal jak tylko mogl mnie przekonac lecz na nic sie zdaly jego argumenty.
Miesiac temu bylem w innej czesci Zambii i nie wiedzialem jak dojechac do pewnego miejsca, bo nie bylo zadnych znakow. Ta droga wlasnie szedl facet w przeciwnym kierunku. Zapytalem go o droge. Powiedzial mi ze wlasnie jade we wlasciwym kierunku, ale on pojedzie ze mna bo tam akurat sie wybiera. Bardzo mnie zaskoczyl swoja checia podrozowania ze mna i szybka zmiana decyzji. Mowie mu przeciez szedles w calkowicie innym kierunku. Znajdowal rozne wymowki. Naturalnie chcial popodrozowac samochodem i myslal ze moze „bialy czlowiek” cos jemu da za te pomoc. Serdecznie mu podziekowalem i szybko odjechalem, bo jego sposob myslenia do mnie nie trafial.
Wczoraj wieczorem bylem na kolacji z mlodym malzenstwem, ktorym udzielilem slubu kilka miesiecy wczesniej. Naturalnie przy wejsciu do restauracji trzeba bylo miec zalozone maseczki. Nie mialem z tym problemu. Ale co pozniej kelner na nas wymuszal tego juz ani ja ani mloda para nie bylismy w stanie zrozumiec. Usiedlismy dookola jednego stolika i wszystko wygladalo bardzo przyzwoicie i sympatycznie. Ale nagle pojawil sie kelner i powiedzial, ze nam dostawi jeden stolik aby byl zachowany dystans na korone. Powiedzilem mu ze to nie ma sensu. On jednak uparl sie i dostawil. Wowczas mu zaproponowalem, zeby dostawil jeszcze jeden to kazdy z nas bedzie siedzial przy swoim. Tylko serdecznie sie usmiechnal. A tym bardziej ze jemu powiedzialem i pokazalem, ze nawet po dostwieniu tego nowgo stolika my nadal siedzielismy obok siebie, tak jakby tego stolika woogle nie bylo. Coz kazali mu dostawiac, wiec dostawia wedlug liczby ludzi, a czy to ma jakis sens to juz bardzo skomplikowane pytanie.
Wiele takich zachowan nawet po ponad trzydziestu latach pobytu w Zambii do mnie nie dociera i chyba szybko nie dotrze. Pewnie potrzebuje kolejnych trzydziestu lat i zjedzenia wielu workow kukurydzy, aby zrozumiec o co im dokladnie chodzi.