Romek Janowski SVD Misja w Zambii
  • Życie w misji
  • Radość życia misyjnego - Blog
  • O Ojcu Romku SVD
  • Rok szabatowy - podróże
  • Filmy z misji
  • Galeria
  • Pomoc misjom
  • Misje w Zambii
  • Moja misja
  • Refleksje misyjne
  • Duszpasterstwo więzienne
  • Listy z Afryki
  • Kontakt

To tylko przyjaźń, czy coś wiecej...

6/28/2019

 
Picture
Nic nas nie rozdzieli
Juz ponad trzydziesci lat jestem tutaj na misjach w Zambii i ktos moglby pomyslec, ze juz jestem Zambijczykiem. Po wielomo wzgledami tak. I czasami tutejsi ludzie w niektorych miejscach traktuja mnie tak jakbym byl jednym z nich. Sa jednak pewne rzeczy, ktore trudno jest mi zaakceptowac i zyc nimi tak jakby byly one moje bez zadnego udawania. Jedna z nich jest publiczne trzymanie sie facetow za raczki i spacerownie w taki sam sposob. Kilkakrotnie mielem rozne dyskusje z naszymi ludzmi, a szczegolnie z mezczyznami, ktorzy dosc mocno probowali mnie przekonac, ze nic specjalnego w tym nie ma, bo to tylko zwykla przyjazn. Jakos mnie do tego nie przekonali.
Prze tyle lat wielokrotnie widzialem takie zachowanie, ale nadal trudno jest mi uwierzyc ze to tylko przyjazn, chociaz wszystko na to wskazuje. Rowniez to objawia sie w moich rakacjach z innymi. Zwlaszcza z tymi co ze mna chcieliby w taki sposob swoja przyjazn okazywac. Wyciagam od nich szybko moja reke i jak cos mam pod reka to do niej wkladam, aby ponownie do mnie sie nie przyczepili.
Dwa tygodnie temu akurat wracalem z Mszy Swietej z wiezienia. Po drodze przejezdzalem obok dwoch pastorow z kosciola nowej wiary, ktorzy wlasnie po nabozenstwie wracali do domu. Chyba nabozenstwo bylo pelne milosci i przyjazni, bo szli obok siebie mocno trzymajac sie za rece. Tylko na krotka chwile rozluznili rece, bo jeden musial cos zrobic w swojej walizeczce. Po czym ponownie wrocili do dosc mocnego uscisku. Przechodzili obok naszego domu, gdzie na parkingu zaparkowalem moj samochod i moglem dluzsza chwile ich obserwowac.Tego dnia postanawiam wziasc aparat forograficzny i zrobic im zdjecie. Szedlem za nimi udajac ze cos robie w aparacie. Jeden z nich na krotko obejrzal sie za siebie i widzac mnie patrzacego w aparat niczym sie nie przejmowal i konynuowal przyjazn z drugim pastorem.
Kilka dni temu zauwazylem cos zupenie innego. Otoz jeden z naszych misjonarzy stal z ksiadzem miejscowym mocno i dlugo trzymajac sie za rece. Po czym wspolnie szli do sali naszego spotkania. Dlugo ich obserwowalem, ale w koncu nie wytrzymalem i podszedlem do nich mowiac: „ze chyba juz maleznstwo gotowe do blogoslawienstwa” i wycianalem reke tak jakby chcial ich poblogoslawic. Znalem ich dosc dobrze wiec moglem sobie tak zazartowac. Na te slowa ich rece rozluznily sie w mgnieniu oka. Zaczelismy sie smiac. Wtedy im powiedzialem ze niecaly miesiac temu u naszych sasiadow w Botswanie takie zwiazki zostaly zelegalizowane. Dawali mi do zrozumienia, ze oni tez nie sa za taka opcja. I juz w mojej obecnosci nie chwycili sie za raczki ponownie, a pozniej nie wiem.
Pewnie 15 lat temu sytuacja w Polsce wygladala duzo inaczej niz dzisiaj kiedy to coraz czesciej mozna spotkac na ulicy facetow i kobiety „kochajacych sie inaczej”. Wlasnie wtedy poszedlem do pewnej szkoly na katechezy misyjne. Jak zwykle opowiadalem uczniom rozne historie misyjne. Oni okazywali dosc duze zinteresowanie. Po kilku godzinach katechezy trafilem do klasy rozrabiakow. Ogolnie byli uwazani za najgorsza klase w szkole. Moje misyjne historie za bardzo do nich nie trafialy. Postanowielem wiec uzyc nieco mocniejszych przykladow. Zaprosilem jednego z takich rozrabiakow na srodek klasy, a pozostalych uczniow poprosilem, aby uwaznie obserwowli cala sytuacje i pozniej wydali swoje opinie. Powiedzialem do niego, ze bedziemy chodzic po klasie i ja mu opowiem kilka rzeczy o misjach. Byl nieco zaskoczony bo spodziewal sie czegos innego. Chodzac po klasie chwycilem jego reke i tak po przyjacielsku, a raczej po afrykansku okazywalem mu moja przyjazn. Szybko chcial wyciagnac swoja reke, lecz mu na to nie pozwolilem bo mam dosc mocny i serdeczny uscisk. Wowczas on szybko zareagowal mowiac: „co ty Ojcze pedal czy co..” Smialem sie tylko i nadal trzymalem jego dlon. Cala klasa szalenie sie smiala a chlopak chodzacy ze mna byl ogromnie zagubiony, nie wiedzial co ma zrobic. Ostatecznie nasz spacer zakonczylismy. Wtedy zapytalem cala klase co mysli na temat naszego spaceru. Tak jak sie spodziewalem: wszyscy jednoglosnie powiedzieli, ze to jest pedalstwo. Wowczas probowalem im wyjanisc, ze w Zambii faceci w taki sposob okazuja sobie przyjazn. Nie mogli w to uwierzyc. Byla dluga i goraca dyskusaja. Pod koniec tej dyskusji rowniez powiedzialem, ze podobnie do nich nie rozumiem takiej przyjazni, nawet jako dlugoletni misjonarz. Byc moze dzisiaj w Polsce w podobnej klasie reakcja bylaby zupelnie inna. Ja mimo wszystko nadal jestem mocno przekonany o naturalnych wartosciach przyjazni i milosci wyrazanej w sposob nie budzacy zadnej watpliwosci na calej kuli ziemskiej.

Po co komary

6/23/2019

 
Wiele lat temu duzo misjonarzy umieralo z powodu roznych chorob na ktore wtedy nie bylo wlasciwego lekarstwa. Jednym z nich byla malaria przynoszona przez komary. Ludzie chronili sie od nich jak tylko mogli, szczegolnie w porze deszczowej. Poprostu komary lubia wode i w poblizu wody przebywa ich najwiecej.
Rowniez poczatki Livingstonu zaczynaly sie wzdluz rzeki Zambezi, okolo 10 kilometrow od obecnego miejsca. Widoki byly tam przepiekne i mozliwosc ciaglego przebywania na lonie natury z dzikimi zwierzetami, roznorodnymi ptakami i ssakami. Nietety oprocz tych pieknych widokow byla tez inna nieco brzydsza strona zwiazana z Zambezi. Otoz bylo tam mnostwo komarow i wielu ludzi umieralo na malarie. Groby w poblizu rzeki pozostaly do dzisiaj. Dlatego miasto zostalo przeniesione na obecne miejsce. Chcialoby sie powiedziec, ze tutaj nie powinno byc problemu z komarami i malaria. Niestety tak nie jest. Chociaz przez wiele lat bylo ich o wiele mniej bo miasto mialo lepsze mozliwosci finansowe i rugularnie bylo spryskiwane przeciw komarom. Rowniez system wodny i kanalizacji byl bardziej uszczelniony. Obecnie w wielu miejscach sa wycieki i tam komary zakladaja swoja farme. Takze w poblizu naszego domu jest taki przeplyw, gdzie czesto stoi woda, a w niej wiadomo pelno komarow. Przy okazji tez nas odwiedzaja. Przy naszym domu zrobilem male oczko na rybki, bo myslalem, ze one pomoga nam wylapac komary. Niestety te bestie sa sprytniejsze od naszych rybek. I ostatnio zmienily taktyke, atakuja bardziej w porze zimnej. Wtedy wlasnie wszelkimi szparami wdzieraja sie do domu, bo tam chca miec troche ciepla. Podobnie kiedy wejda do samochodu to ciezko je wygnac na zewnatrz, bo im w srodku bardziej pasuje. One jednak wchodza wszelkimi sposobami do naszego domu. Trzeba sie przed nimi bronic, bo malaria nie nalezy do przyjemnosci, a zwlaszcza ta mozgowa, ktora powoduje czesto paraliz na cale zycie. Dzieki Bogu ja mialem tylko jedna malarie w ciagu trzydziesci lat pracy na misjach. Inni w krotszym czasie mili ich okolo dwudziestu, albo i wiecej. Na czym polega tajemnica unikniecia malarii? Trzeba chronic cialo wieczorem przed komarami, jesc pewne owoce zapobigajace malarii i nie przebywac noca w miejscach gdzie komary lubia przebywac. Takze spanie pod moskitera zabezpiecza skutecznie prze nimi. Bo z wieczora ich nie widac, gdyz raczej unikaja swiatla. Natychmiast po zgaszeniu swiatla zaczynaja swoj koncert. Powszechnie mowi sie, ze te komary co robia halas nie przynosza malarii. Rowniez samce nie zakazaja malaria tylko samice. Trzeba szybko spojrzec w ich oczy i juz bedzie wiadomo czy to on, czy ona. Jak ona to trzeba sie bronic, a jak on to nie ma problemu. Oczywiscie jednych cialo jest bardziej podatne na malarie, a innych jest odporniejsze..
Mielismy tutaj jednego misjonarza z Brazylii, ktory wcale nie bronil sie przed komarami, pogryzly go wielokrotnie lecz nigdy  nie mial malarii przez dwudziescia lat pracy na misjach. Podobnie wyglada sytuacja z pijaczkami. Oni czesto po dobrym piciu spia na zewnatrz i nic im sie nie dzieje. Niektorzy mowia, ze komary nie lubia zapachy alkoholu i od niego uciekaja. Pewnie kilka razy sie spily i po porzadnym kacu nabraly madrosci, i teraz unikaja pijaczkow.
Wielu wiezniow w naszym wieziniu nie ma moskitery i musi w nocy nakrywac sie przescieradlem, albo tym co ma. Wielokrotnie widzialem tysiace komarow czekajacych na suficie w celach na uczte wieczorna. Niestety nikt tam ich nie spryskuje i wiezniowie maja dodatkowa pokute.
Kiedy misjonarz oddaje swoja krew komarom, to pewnie jest bardziej niz honorowym dawca krwi. Idac tym tokiem myslenia mozna powiedziec, ze gdy misjonarz umiera na malarie poprzez ukaszenia przez komary to powinien nazywac sie meczennikiem. Niestety tak nie jest, bo za latwo byloby zostac meczennikiem. Nadal pozostaje pytanie: po co te komary? Dlaczego Pan Bog je stworzyl? Czy po to, aby nas nimi zameczac? Oczywiscie nasz sposob zycia powoduje ich wieksze rozmnazanie sie i stwarzanie dla nas trudniejszych warunkow do zycia. Pewnie w Bozym planie tez one maja jakis cel. Wiadomo jest, ze jaszczurki i pajaki nimi sie zywia. Dobrze jest miec w swoim pokoju troche jaszczurek i pajakow.
Jeden z naszych misjonarzy w to mocno uwierzyl i w swoim pokoju mial cale siatki uplecione przez pajaki. Ale i tak w koncu dostal malarie. Tylko nie wiemy czy w swoim pokoju czy tez na zewnatrz.  Czy nam sie to podoba, czy tez nie i tak musimy z tymi komarami zyc. Jedni na misjach z malymi i malarycznymi komarami, a inni w Europie z o wiele wiekszymi lecz nie przynoszacymi malarii.

 

Ciekawe zachowanie

6/17/2019

 
Jest dosc popularne przyslowie, ktore mowi: “jak wejdziesz miedzy wrony to bedziesz krakac jak I one”. Mysle a raczej jestem pewny, ze cos w tym jest. Znam kilku mlodych ludzi, ktorzy zostali wciagnieci do dosc dobrej grupy i po niedlugim czasie bylo widac mardzo mocno pozytywna zmiane w ich zyciu. I oczywiscie znam i slyszalem o wielu mlodszych i starszych osobach, ktorzy zwiazali sie z ludzmi o nie najlepszej reputacji i po krotkim czasie zachowywali sie dokladnie tak jak oni. Widac, ze to popularne przyslowie spradza sie bardzo szybko.
Dwa tygodnie temu dostalem od znajomych malego wilczura. Bardzo fajny i zabawny piesek. Wydawaloby sie, ze pochodzi z rasy nieco lepszych psow i moznaby po nim spodziewac sie jakiegos bardziej intligentnego zachowania. A stalo sie cos zupelnie  nie zrozumialego. Nasz maly piesek prawie caly czas przebywa z duzymi kotami. One poczatkowo go sie baly i od niego uciekaly. Jego upor zrobil swoje. Zostal dosc szybko przyjety do kociego towarzystwa i one go polubily z wzajemnoscia. Teraz bawia sie razem, jedza z tej samej miski, on juz powoli zaczyna sie wdrapywac na drzewa. Zaczynam sie obawiac, ze niedlugo zacznie mialczec jak i one. Rowniez zastanawiacm sie, czy nie zrobic szybkiej separacji, aby do tego nie doszlo, bo kotow mamy duzo a pieska potrzebujemy, gdyz nasi Indonezyjczycy szybko zjadaja nasze pieski. Co prawda do kolejnych Swiat jeszcze daleko, ale z nimi nigdy nie wiadomo moze pojawic sie jakies kolejne swieto indonezyjskie i kolejny piesek poleci. Ciekawy jestem czy kiedy nasz maly wilczurek stanie sie kotem, czy tez beda mieli na niego apetyt?

Jedność i piękno w różnorodności

6/11/2019

 
Czasami ktos mnie pyta w Polsce, czy nawet tutaj, znajomi na wakacjach z Europy: „jak to jest mozliwe zyc w tak odmiennych kulturach i z tak roznorodnymi ludzmi, czy jest to latwe?” Odpowiedz nie jest jednoznaczna. Wiaze sie z tym duzo pieknych i wspanialych przezyc poprzez poznawanie kultur innych narodow, jak tez ubagacanie sie roznorodnoscia osobowosci. Oczywiscie oszukalbym mowiac, ze nie musimy pokonywac takze wiele roznych wyzwan zwiazanych z innym mysleniem, wartosciowaniem rzeczy waznych i mniej waznych, poznawaniem innych przeroznych humorow i natawien nie tylko w zaleznosci od pogody, czy pory dnia. Takze przezywamy i poznajemy wielu innych sytuacji i okolicznosci, ktorych nikt nie jest w stanie poznac do konca.
Zawsze nam pomaga nasze werbistowskie motto na kanonizacje naszego zalozyciela Arnolda Janssena: „jedno serce, wiele twarzy”. A co za tym idzie jedna ewangelizacja w celu zbawienia ludzi z calego swiata. Zostalismy zalozeni przez tego samego zalozyciela i poslani do roznych zakatkow swiata, wygladamy bardzo odmiennie, mamy roznordne odczucia lecz naszym wspolnym celem jest stworzenia w nas wszystkich jednego Serca Chrystusowego.
Przytocze tutaj kilka sytuacji z naszego ostatniego spotkania w Togo, gdzie bylismy ze soba dobry tydzien. Okolo 60 ludzi pracujacych w 18 roznych krajach Afryki, a pochodzacych z 17 roznych krajow na calym swiecie. Nas Polakow bylo pieciu, pochodzacychz roznych czesci Polski. Naprawde kazdy z nas jest bardzo inny, lecz laczy nas polskosc i podobny sposob myslenia, odczuwania, reagowania i spedznia czasu, wiec rozumiemy sie dosc dobrze, przynajmniej tutaj.Mamy wspolne wieczorne wyskoki i pogawedki. W relacjach z innymi czesto sie usmiechamy i udajemy, ze ich wspaniale rozumiemy. Mimo, ze nie zawsze ze wszystkim sie zgadzamy, to przynajmniej pokazujemy nasze dobre intencje.Wszyscy pochodzimy z roznych stron swiata, widzimy niby takie same rzeczy, a jednak roznie je odbieramy.
Nasz program trwal prawie tydzien, byly roznego rodzaju spotkania, dyskusje i czas wzajemnego poznawania. Niektore  spotkania byly dosc ciekawe i pobudzajace do refleksji. Mozna bylo zauwazyc nie tylko co nas laczy, ale i co nas dzieli.
Pod koniec tygodnia na pamiatke spotkania i do wspolnego zdjecia dostalismy takie same koszulki. I tutaj odrazu pokazaly sie roznice: czesc zostawila koszulki na zwenatrz spodni, inni wpuscilija do srodka spodni, inni na nia cos zakladali, na chudym wisiala jak na sznurku, a grubyledwo sie w niej obracal.
Ciekawa sytuacja miala miejsce na naszych Mszach. Niektorzy ksieza do koncelebry zakladali albe, stule i ornat, inni tylko stule, jeszcze inni nawet stuly nie zakladali, a jeden czy dwoch czasami pojawiala sie w krotkich spodenkach. Prawdopodobnie dla kazdego kazda Msza Swieta byla katolicka, przynajmniej tak mysle. Niektorzy usprawiedliwiaja sie mowiac, ze przeciez Bog nie patrzy na stroj, tylko na serce. Ajeden z Werbistowtutaj obecnych ciekawie zauwazyl i powiedzial, ze nie bede czekac na moment kiedy ornat i stule zaloza mi do trumny, tylko teraz go uzywam. Swieta prawda.
Wsrod roznych apostolatow,ktore tutaj reprezentujemy jest takze ten od informacji-komunikacji, czyli przekazywania na czas wlasciwych informacji, a szczegolnie w dobie obecnych przeroznych mozliwosci mediow socjalnych. I wlasnie ten najglowniejszy coordynator odpowiedzialny za media pochodzi z Afryki,  spoznil sie dwa dni na spotkanie. To i tak nieduzo, bo czasami ktos potrafi spoznic sie nawet tydzien, albo przyjechac juz po spotkaniu. Prawdobonie nie dostal informacji na czas, a sam mial ja przekazywac innym.
Kiedy zaczyna sie nasze codzienne spotkanie, kilku przychodzi na czas, inni dolaczaja w czasie spotkania, po jakims czasie  inni przychodza i wychodza bo maja jakies pilne rzeczy do zalatwienia, ktos jeszcze inny popija kawe, a inny mate z Ameryki Poludniowej, a ktos jeszcze inny przezywa gume na odswiezenie. W tym samym czasie kilku z lekka pociera oczy, aby nie zasnac.
Takie spotkania dyskusyjne maja bardzo ciekawy oddzwiek miedzynarodowej roznorodnosci. Ktos podaje jakis wazny punkt w dyskusji, tylko kilka osob dostrzega jego idee, inni zauwazaja w tym cos zupelnie innego. A jeden to dopiero nastepnego dnia dowiedzial sie o co w tym wszystkim chodzilo. Widac to jeszcze bardziej kiedy nadchodzi czas, aby podjac wazne i ostateczne decyzje na kilka lat pracy biblijnej, na temat pokoju i sprawiedliwosci, jak tez animacji misyjnej. I tutaj zaczyna sie prawdziwa dyskusja, bo to co dla jednaego jest niesamowicie wazne, dla innego nie powinno byc nawet w planie kilkuletnim. Jeden musi ustapic, albo byc bardziej tolerancyjnym, aby ostatecznie wszyscy byli usatysfakcjonowani i spotkanie zakonczylo sie przed polnoca.
Podobnie ciekawie wyglada sytuacja podczas podawania jakichs komentarzy. Ktos daje jakis powazny komentarz, wiekszosc z powaga to przyjmuje, a inni mniej lub bardziej sie usmiechaja. Chyba w tym samym widza cos innego. Podobnie wyglada z reakcja na jakas opiewiedziana wesola historie: kilku nawet nie zuwaza, ze byla radosna, ze tam bylo cos do smiechu, inni tylko z lekka sie usmiecha, a dwoch nie moze przestac sie smiac, bo tak ich onaniesamowicie rozbawila.
Nie tylko nasze umysly i osobowosc jest inna, ale rowniez nasze zoladki sa przeroznie uksztalotowane. Jemy to samo jedzenie: pierwszy nie wytrzymuje juz po jednym dniu i zaczyna biegac do ubikacji, drugi po drugiej nocy, trzeci po trzech dniach takiego samego jedzenia, czwarty dostaje biegunki, ale za to biega o wiele szybciej do kibelka niz pozostali, jeszcze inni nawet nie zauwazyli ze moglo cos nie grac z jedzeniem.
Po jedzeniu przychodzi czas na sjeste, wiekszosc pracuje w goracym klimacie i sobie ja mocno ceni, wiec jest ogolna cisza. Jednak w tym samym czasie milosnik dronow wybrubowuje swojego drona dookola domu w ktorym wszyscy maja sjeste. No i oczywiscie wszyscy w czasie sjesty musza uwielbiac ten pszczeli glos dronu.
Nie wsystko co wydawaloby sie oczywistejest takie w rzeczywistosci. I  dlatego mozna byc niekiedy zaskoczonym. Takze w dlugosci wyrazania tego samego tekstu w roznym jezyku. Ktos tlumaczy jakis takst i on staje sie o wiele dluzszy niz tekst orginalny. Dookoloa mozna uslyszec conajmniej 17 roznych jezykow.A kiedy odmawiamy w czasie Mszy SwietejOjcze nasz, kazdy w swoim jezyku to widac niesamowite roznice nie tylko w akcencie ale i w dlugosci modlitwy Panskiej.
Ktos mowi:„wszyscy Afrykanczycy wygladaja tak samo, sa poprostu czarni”. To nieprawda. Mozna spotkac Afrykanczykow o bardzo jasnej karnacji, nieco ciemniejszych, jakby brazowych, ostrzej ciemniejszych, troche czarniejszych, mocno czarnych i czarnych zgodnie z nazwa. Ktos kiedys powiedzial, ze niktorzy sa tak mocno czarni, ze w czasie ciemnej nocy mozna przejsc koolo kogos nawet go nie zauwazajac.
Kiedy mielismy dzien wolny to prawie wszystkie narodowosci laczyly sie w swoje narodowe grupy, aby wspolnie odpoczywac z bracmi ze swojego kraju. Miec okazje na  znane sobie dowcipy, historie i zarty. Potwierdzila to takze dzisiejsza poranna sytuacja, kiedy to grupa Werbistow z Indii jechala na mala wycieczke przed wyjazdem na lotnisko. Chcialem do nich dolaczyc. Moj dawny znajomy zgodzil sie. Bylem juz zadwolony, bo myslalem ze zobacze kilka nowych miejsc, a zwlaszcza nasze siostry ze scislego zgromadzenia. Moja radosc nie trwala dlugo. Widac skontaktowal sie on ze swoim przewodnikiem –ksiedzem Hindusem pracujacym w Lomie, ktory prawdopodobnie mu powiedzial, ze nie za bardzo pasuje do grupy hinduskiej Werbistow. Tylko usmiechnalem sie i powiedzialem, ze nie ma problemu, ze rozumiem jego sytuacje. Bo z drugiej strony wiem, ze gdy Polacy Werbisci maja jakas impreze i jest tam jakis obcokrajowiec to nie zawsze on pasuje do naszej grupy, a zwlaszcza gdy nie zna polskiego.
Wczoraj jadac ze spotkania do Lome ogladalismy  wojenny film na temat dramatycznej ucieczki od Niemcow zolnierza wojennego. W czasie tej ucieczki bylo duzo cierpienia i przelewu krwi. Gangrena dostala sie dojego nogi. Musial sobie odciac kawalek palca na nodze. Wielu z nas wczulo sie mocno w ta historie i chcialo ja obejrzec do konca. Ale dla kilku Afrykanczykow bylo to za mocne przezycie i mowili, zeby zmienic film na taki, ktory zesmy ogladali jadac na spotkanie, czyli na nigeryjska prosta komedie rozgrywajaca sie w wiosce na tle zycia malzenskiego. Powstala mala dyskusja w czasie ktorej okazalo sie, ze wiekszosc byla za dalszym ogladaniem  tego filmu wojennego, a ci co nie byli w stanie dalej ogladac to mogli zamkanac oczy i spac z lekka, albo zajac sie czyms innym. Wiadomo, ze nie byli pocieszeni. Rowniez podobna bylaby reakcja tych, ktorzy chcieli ogladac film do konca, gdyby on zostal przerwany. Coz rozne odczucia i reakcje.
Wczoraj pojechalismy grupa mieszana nad ocean. Byla wspaniala wyprawa i mala kapiel w oceanie. Przy okazji poznawanie Lome, stolicy Togo. Wielu z nas pracujacych w roznych krajach Afryki dostrzegalismy duzo roznych zmian. Podroz powrotna byla bardzo radosna az do momentu kiedy zgubilimy sie. Misjonarz z Ugandy, ktory 10 lat temu dobrze znal stolice nieco sie pogubil. Chodzilismy za nim tak z dobra godzine w duzej niewiedzy. Robil sie wieczor i miejsce stawalo sie coraz bardziej niebezpieczne, chociaz bylismy blisko naszego domu. Nie bylo tam nazw ulic tylko jakies miejsca charakterystyczne. Wtedy dalo sie zauwazyc rozna reakcje ludzi z poszczegolnych krajow. Jedni mili juz dosc chodzenia i coraz bardziej denerwowali sie, inni powoli tracili cierpliwosc, jeszcze innym to sie podobalo, bo poznawali miasto noca, jeden niczym sie nie przejmowal, bo wiedzial, ze i tak kiedys nasz dom znajdziemy. Ostatecznie rozdzielilismy sie z naszym przewodnikiem i ustanowilismy nowego bardziej praktycznego. Poszukalismy najpierw kosciola katolickiego, a wtedy wszystko stalo sie proste. Bo w tym miescie jest bardzo duzo roznych kosciolow i dosc trudno jest trafic na katolika, a tym bardziej na katolika ktory znalby Werbistow. Nasz stary przewodnik dotarl kilka minut przed nami. On mial swoje wyjanienia, i pytal dlaczego dalej za nim nie szlismy? A my wiedzielismy, ze stacil nasze zaufanie i wykonczyl nasza cierpliwosc. Widac sa rozne punkty widzenia.
Zycie w  tej roznorodnosci jest bardzo ciekawe, trzeba tylko sie usmiechac i udawac, ze wszystko jest normalne, no bo przeciez kazdy czlowiek dostal przerozne dary od Boga, aby je wykorzystywac w najcudowniejsze i najprzerozniejsze sposoby. Coz se la vi –samo zycie.

 

    Archives

    December 2022
    October 2022
    August 2022
    July 2022
    June 2022
    May 2022
    April 2022
    March 2022
    February 2022
    December 2021
    November 2021
    October 2021
    September 2021
    August 2021
    July 2021
    June 2021
    May 2021
    April 2021
    March 2021
    February 2021
    January 2021
    December 2020
    November 2020
    October 2020
    September 2020
    August 2020
    July 2020
    June 2020
    May 2020
    April 2020
    March 2020
    February 2020
    January 2020
    December 2019
    November 2019
    October 2019
    September 2019
    August 2019
    July 2019
    June 2019
    May 2019
    April 2019
    March 2019
    February 2019
    January 2019
    December 2018
    November 2018
    October 2018
    September 2018
    August 2018
    June 2018
    May 2018
    April 2018
    March 2018
    February 2018
    January 2018
    November 2017
    October 2017
    September 2017
    August 2017
    July 2017
    June 2017
    April 2017
    March 2017
    January 2017
    December 2016
    November 2016
    October 2016
    September 2016
    August 2016
    July 2016
    June 2016
    May 2016
    April 2016
    March 2016
    February 2016
    January 2016
    December 2015
    November 2015
    October 2015
    September 2015
    August 2015
    July 2015
    May 2015
    April 2015
    March 2015
    February 2015
    November 2014
    October 2014
    September 2014
    August 2014
    July 2014
    June 2014
    May 2014
    April 2014
    March 2014
    February 2014
    January 2014
    December 2013
    November 2013
    October 2013
    September 2013
    August 2013
    July 2013
    June 2013
    May 2013
    April 2013
    March 2013
    February 2013
    January 2013
    December 2012
    November 2012
    October 2012
    April 2012
    March 2012
    October 2010

Powered by Create your own unique website with customizable templates.