Sytuacja miala miejsce wiele lat temu. Misjonarz podwozil kobiete ktora niosla na glowie duzy koszyk. Zaprosil ja do samochodu. Ona wsiadla na tyl samochodu i nadal trzymala koszyk na glowie. Trzy razy jej powtarzyl, zeby postwila koszyk na samochodzie. Ona wcale nie zareagowala na jego propozycje. Widzial, ze jemu nie ufala. Myslala ze pewnie chce ukrasc jej koszyk. Poniewaz nie bylo zadnej reakcji, wiec do niej powiedzial: skoro mi nie ufasz to wysiadaj. Ona poslusznie zeszla z samochodu i dalej szla ze swoim koszykiem na glowie.
Cos podobnego widzialem kilka razy u naszego nowego ogrodnika. Dwa lata temu skonczyl on szkole srednia. Nie mogl on znalezc zadnej pracy, ani tez nie mial pieniedzy na dalsze studia. W tej sytuacji zaproponowalem mu prace w naszym ogrodzie. Przy okazji moze tez dorabiac w innych miejscach. Deczko zarobi u nas i troche wiecej dostanie z jakiejs pracy dorywczej. Byc moze w przyszlosci uda sie mu skonczys jak nie studia to przynajmniej jakies studimum. Wlasnie jego widzialem kilka razy jak z malym plecaczkiem zamiatal dookola naszego domu. Gdy mu powiedzialem, ze pewnie spora kase tam trzyma to tylko z lekka sie usmiechnal, ale nadal sprzatal ze swoim plecaczkiem na plecach.
Podobna sytuacje mialem wsrod naszych chlopakow z grupy powolaniowej. Jeden z nich przyszedl na spotkanie z malym plecaczkiem na plecach. Spotkanie sie zaczelo a on nadal trzymal ten plecakna plecach tak jakby gdzis z nim szedl. W koncu go pytam, czy czuje sie swobodnie tutaj. Mowi ze tak. A czy czuje sie bezpiecznie. Tez odpowiadzial tak. W koncu mu mowie: „wiec nie obawiaj sie o te twoje dolary w plecaku, nikt ich tutaj tobie nie ukradnie”. Chlopak serdecznie sie rozesmial i postawil plecak na ziemi. Byc moze mi ufal, ale nie swoim kolegom, ktorych zna dosc dobrze.