Dlatego w tym roku moj siostrzeniec postaral sie o specjalny samochod dla mnie za okolo 1000 zlotych. Wiek tego samochodu byl zblizony do mojego wieku, wiec dwoch dziadkow latwiej sie dogadywalo. Byl to samochod bardzo specjalny i trzeba bylo najpierw nauczyc sie nim jezdzic. Rowniez siostrzeniec musial go z lekka sprawdzic, podokrecac gdzie trzeba, dodac kilka nowych wkretow, takze do karoserii dobic kilka juz istniejacych gwozdzi, aby sie nie rozleciala po drodze.
Poczatkowo byly problemy z zapalaniem, ale szybko sie tego nauczylem, i w przypadku dluzszego problemu, polanie goraca woda rozwiazywalo sytuacje i samochod startowal jak rakieta. Skrzynia biegow byla bardzo ciekawa- nigdy nie bylo wiadomo ktory bieg wejdzie. Wrzucajac jedynke - wchodzila trojka, a w miejsce dwojki czesto pojawiala sie czworka. Na szczescie z wstecznym biegiem nie bylo problemu. A sprzeglo po kazdym wcisnieciu do zmieniania biegu trzeba bylo wyciagac recznie, bo sie zasysalo. Lustro w srodku obracalo sie w roznych kierunkach i jednoczenie mozna bylo widziec wszystko dookola samochodu, a wiec zastepowalo ono lustra boczne.
Nie wszystkie swiatla dzialaly normalnie, niektore trzeba bylo ciagle trzymac, zeby nie zgaslo, ale dzialalo. I nikt nie mogl nic zarzucic. Antena byla bardzo mocno skrocona i zawsze wskazywalo kierunek Zambii, w tym ukladzie zawsze wiedzialem gdzie jestem.
Wsrod innych ciekawych nalezy wymienic: uklad zderzakow, ktorych nie bylo z przodu, bo juz dawno temu odpadly, a z tylu trzymaly sie na gwozdzie. Kiedy pewnego dnia z innym samochodem z lekka sie otarlem, to moj zderzak spadl na ziemie, a jemu nic sie nie stalo. Ja dobilem kilka gwozdzi i dalej pojechalem, bo z daleko bylo widac jakby byl w idealnym stanie. Kiedy trabilem na jakichs przechodniow, to glos sygnalu byl slabo slyszalny, ze musialem krzyknac przez okno, aby ktos zszedl z drogi. Karoseria powoli po drodze odpadala, ale nikt nie zwracal uwagi na piekno. Kiedy pojechalem nim na slub i wesele, to wsrod roznych mercedesow i innych wspanialych samochodow od razu sie odroznial. Dlatego pod koniec wesela nie bylo problemu z jego odnalezieniem, bo byl latwo zauwazalny. Wskaznik predkosci nie dzialal najlepiej, wiec po wioskach, gdzie bylo ograniczenie predkosci do 50 km/godz trzeba bylo jechac na wyczucie. Czasami z jakiejs strony pojawial sie jakis halas, ale za nim zdarzylem sie zorientowac co to takiego to juz z innej strony samochodu byl glosniejszy halas, ktory tamten zagluszal i juz nie trzeba bylo sie martwic. Z czasem to stawalo sie normalne.
Rowniez wiekszosc drzwi sie nie zamykala. Poczatkowo bardzo martwilem sie o jego bezpieczenstwo, nauczony afrykanskim doswiadczeniem gdzie nawet na kilka minut nie mozna zostawic nie zamknietego samochodu, a i zamkniety czesto bywa okradany. Powoli przyzwyczailem sie do tego i juz nie martwilem sie o niego, i nigdy nic nie zginelo. a swoja droga to ubezpieczenie za niego daloby wiecej niz ja zaplacilem z siostrzencem, wiec kradziez bylaby nawet na reke. Bo mimo tych wszystkich niezwyklych rzeczy mial on nadal wazne wszystkie papiery do konca roku 2015. A ja potrzebowalem tylko do konca sierpnia, wiec wszystko bylo pod kontrola. Poruszalem sie nim dosc pewnie po drogach dookola naszej okolicy. A w najdalsza droge wybieralem sie kilka razy do 150 km w jedna strone, zeby w razie potrzeby bylo mozna latwo sciagnac. Ale na szczescie nigdy nie bylo takiej potrzeby. Na drogach dawalem sie wyprzedzac tylko smochodom wygladajacym gorzej niz moj. Bylo kilka gorzej wygladajacych nie liczac maluchow, traktorow i rowerow, to im sie nie dawalem.
Inna wspaniala cecha tego samochodu bylo to, ze nikt juz nie mogl powiedziec, ze ksieza, czy misjonarze jezdza bogatymi samochodami. Moj przypadek obalal to calkowicie. A mimo wszystko byl to wspanialy samochod na wakacje i ze smutkiem sie z nim zegnalem.