Tutaj na roznych safari tez duzo sie dzieje roznych rzeczy, dlatego niektorzy ksieza czy siostry boja sie wysylac kogos ze mna, zeby sie nic nie stalo. Bo wiadomo na takich wyprawach trzeba uciekac od sloni, czasami bawol moze pogonic, innym razem krokodyl sie zaczai dosc blisko brzegu, mozna tez przypadkowo stanac na wezu, czy tez spotkanie z lwem moze byc jedna z atrakcji. Dawniej ludzie mysleli, ze to sa tylko takie opowiadania, lecz ci co mieli wiecej odwagi i wybrali sie ze mna na safari to szybko temu zaprzeczyli i mowili, ze ledwo zesmy z zyciem uszli, a Ojciec Romek wcale sie tym nie przejmowal. W ten sposob obecnie wszystkie siostry i ksieza dookola wierza, ze nasze wyprawy sa ciekawe, lapiemy duzo ryb, ale tez nigdy nie wiadomo co komu moze sie przydarzyc. I ktos co nie potrafi za szybko biegac lepiej niechaj na taka wyprawe sie nie wybiera.
W katedrze gdzie pomagam regularnie pracuje od kilku tygodni takze diakon, ktorego swiecenia beda za kilka tygodni. Mial ogromna chec pojsc ze mna na takie safari, lecz kiedy mu inni opowiedzieli kilka roznych przygod na naszych safari to mocno sie wystraszyl, aby mu sie tez cos nie przydarzylo i jego swiecenia sie nie opoznily. Powiedzial mi, ze woli pojsc ze mna na safari po swieceniach. Mowie mu nie boj sie, chyba wiesz, ze nie jestem czrownikiem. Tylko z lekka sie usmiechnal, ale woli poczekac do swiecen.
Rowniez dwa tygodnie temu nasza druzyna grala mecz z Kapucynami. Nowicjusze –kapucyni mieli akurat mala przerwe od rocznego Nowicjatu, aby za dwa miesiace zlozyc sluby wieczyste. Kapucyni grali dosc ostro, przez co nasza druzyna tez nabierala coraz ostrzejszego ducha. Doradzalem im, zebysmy grali bardziej po bratersku. Moje slowa do nich nie przemawialy. W pewnym momencie pewien Kapucyn, grajacy w ataku wchodzil w pilke dosc ostro na mnie grajacego na obronie. Pewnie juz widzial bramke, ale ja widzialem cos innego. Przystawilem mu dosc mocno noge przez pilke i goscio w powietrzu zrobil przewrotke. Moja noga mocno spuchla, ale gralem dalej, a jego zabrali do szpitala i okazalo sie, ze w nodze dwie koscie byly pekniete. Powiedzialem sorry ja tego nie chcialem, ale tak sie konczy ostra gra. Wiadomosc rozeszla sie po diecezji, niektorzy maja okazje do pozartowania, a Nowicjusz musi uwazac, aby Nowicjatu nie musial powtarzac, ze wzgledu na 3 tygodniowy pobyt w szpitalu. Inni kapucyni pozniej do mnie zartowali pytajac czy przypadkiem nie chcialem go powstrzymac przed slubami wieczystymi. Mowie, ze przyda sie mu troche wiecej czasu na przemyslenia. Jezeli mialby sie pozniej ozenic, to lepiej niechaj to zrobi teraz. I znowu cos sie stalo tam gdzie ja bylem w akcji. No chyba nie jestem czarownikiem.