Romek Janowski SVD Misja w Zambii
  • Życie w misji
  • Radość życia misyjnego - Blog
  • O Ojcu Romku SVD
  • Rok szabatowy - podróże
  • Filmy z misji
  • Galeria
  • Pomoc misjom
  • Misje w Zambii
  • Moja misja
  • Refleksje misyjne
  • Duszpasterstwo więzienne
  • Listy z Afryki
  • Kontakt

Przez telefon, czy obok siebie

2/21/2021

 
Kiedy na swiecie odkryto pierwsze telefony stacjonarne to ludzie bardzo ogromnie sie cieszyli i byli pelni zdumienia jak to jest mozliwe rozmawiac z kims kto jest bardzo daleko a tak jakby byl obok nas. Oczywiscie kiedy przyszly telefony komorkowe ktore umozliwily rozmawianie z prawie kazdego miejsca i w jakiejkolwiek pozycji to dopiero bylo niezwykle fascynujace. Pamietam moment jak z telefonu komorkowego mojego brata w jednym momencie polaczylismy sie z naszego domu polozonego bardzo daleko od jakiegos miasteczka z pewnym biurem w stolicy, w Warszawie. A kilka dni wczesniej ze splywu kajakowego z glebokich jezior mazurskich laczylem sie telefonicznie z moim bratem. Nie bylo tam najlepszego polaczenia. Wszedlem na pewna gorke i przynajmniej moglem otrzymac od niego bardzo istotna odpowiedz. Az trudno sobie wyobrazic co ludzie przezywali na calym swiecie kiedy mogli z jednego konca swiata nie tylko ze soba rozmawiac, ale rowniez sie widziec siebie. Kiedy to pojawila sie mozliwosc rozmawiania przez skajpa, na whatsApie, czy przez inne gadzety. Ten szal nadal trwa i ludzie nim zyja kazdego dnia. Oczywiscie sa tacy ktorzy nawet jednej godziny nie wytrzymaja zeby z kims nie pogadac.
Taka sytuacja sprawila, ze obecnie ludzie kiedy rozmawiaja przez telefon nawet sie nie widzac zachowuja sie tak jakby ktos stal obok nich i ich obserwowal. Pokazuja to swoim glosem, postawa i calym cialem. Kiedy ktos dzsiaj dzwoni to bardzo mocno angazuje sie emocjonalnie tak jakby rozmawial bezposrednio z dana osoba. Niedawno obserwowalem policjanta przy drodze podczas kontroli pojazdow. Akurat tamtedy przejezdzalem i zostalem ztrzymany przez innego plicjanta do do kontroli mojego pojazdu. Obok niego byl inny policjant. Zadzwonil telefon. On odebral i rozmawial z kims grozac mu co chwile palcem, ze badzie mial problemy jezeli czegos tam nie zrobi. Robil to tak mocno, ze pewnie gdyby mogl to dolozylby mu czyms porzadnie.
Innym razem pewien Werbista rozmwial z naszym biskupem przez telefon. Biskup zadzwonil podczas naszej kolacji. Ten Werbista rozmawial stojac tuz obok naszego stolu. Ciagle prostowal sie i robil bardzo wazna mine tak jakby biskup byl tuz obok niego. Rowniez nie tak dawno temu widzialem pewnego oficera jak rozmawial przez telefon ze swoim szefem. Ciagle sie wyprezal i chwilami nawet salautowal mowic: „Yes Sir” (Tak moj Panie, albo Szefie). To jest niesamowite jak ludzie potrafia zaangazowac sie w takie rozmowy telefoniczne.
Kilka lat temu zalatwialem jakas sprawe na naszej poczcie. Bylo tam bardzo duzo ludzi. W pewnym momencie zadzwonil telefon do pewnego mlodego pana. On odebral telefon i bardzo mocno sie podekscytowal. Wygladalo na to, ze rozmawial ze swoja bardzo ukochana dziewczyna. Zapomnial o calym swiecie i tak jej sie przymilal jakby byli tylko dwoje ze soba. Mowil jej: ‘ty jestes cudowna”, „ja cie ogromnie kocham”, „tak wlasnie lubie ten kolor twojej spodnicy” i cala mase roznych innych pieknych slow jej powiedzial. Calkowicie zapomnial, ze my sluchalismy tego wszystkiego i obserwowalismy jego niesamowite zachowanie. Mielismy wspaniala zabawe. Kiedy zakonczyl rozmowe to dopiero zorientowal sie, ze my wszyscy sluchalismy tych pieknych slow i widzielismy jego cudowne zachowanie. Poczul sie nieswojo i jego czarna twarz zrobila sie blekitna. Tak to wlasnie jest telefony pozwalaja zapomniec o calym swiecie dookola nas.
 


Strach ma wielkie oczy

2/17/2021

 
Kiedy Korona byla dosc daleko w Chinach w Internecie pojawilo sie bardzo duzo humorystycznych sytuacji na jej temat w Zambii. Ktos kichnal to caly autobus wysiadal i tylko osoba ktora kichnela pozostawala sama w autobusie. Ludzie przestali chodzic do chinskich sklepow, a na widok Chinczyka uciekali ile sie tylko dalo i cicho szeptali „poszla korona”.  Obecnie w Zambii mamy bardzo duzo Chinczykow. Robia rozne biznesy i posluguja sie „zchinszczonym angielskim”. Trudno jest ich zrozumiec. Raczej trzeba zgadywac o co im chodzi. Rowniez nikt nie chcial przyjmowac prezentow z Chin. Poczatkowo byl to strach na odleglosc.
Po kilku miesiacach korona pojawila sie w Zambii. Zostala przywieziona przez turystow odwiedzajacych Zambie i Zambijczykow powracajacych z zagranicy. Dopiero wtedy zaczela sie prawdziwa panika. Maly katar, czy kaszel budzil ogromne pdejrzenia. Jedni przejmowali sie tym ogromnie, a inni o nic nie dbali. No bo po co chodzic w maskach. Przeciez czlowiek sie w nich dusi. I do dzisiaj maski obowiazuja tylko w duzych sklepach i powaznych instytucjach panstwowych. Nawet od kierowcow nie wymaga sie zakladania maski.
Tydzien temu odwiedzila nas grupa koordynatorow werbistowskiej strefy afrykanskiej. Wyladowali w stolicy w Lusace i stamtad pojechali 200 kilometrow dalej do naszego Nowicjatu. Bo byli glownie zainteresowani naszymi domami formacyjnymi. Po kilku dniach jechali do nas do Livingstonu. Wiozl ich nas przelozony. Mial do przejechania ponad 700 kilometrow nienajloatwiejszej drogi. Musial on przjezdzac przez kilka miast i roznych policyjnych punktow kontrolnych. Zaden z odwiedzajacych Werbistow nie mogl mu pomoc, bo nie mieli zambijskiego prawa jazdy. Mimo wszystko ostatnie 300 kilometrow zaryzykowali i jeden z nich poprowadzil samochod. Jak na zlosc tuz przed wjazdem do Livingstonu byla ostatnia kontrola policyjna i na niej wlasnie policjant poprosil o prawo jazdy. Werbista przestraszyl sie, zrobil wielkie oczy i w panice zaczal ostro kaszlec, tak ze to wygladalo jakby mial korone. Policjant kontrolujacy samochod mial zalozona maske tylko na szyi. Wystraszyl sie bardzo mocno, zrobil jeszcze wieksze oczy i szybko podciagnal maske na usta i nos. Zrezygnowal juz z kontroli i powiedzial naszemu Werbiscie, zeby szybko odjezdzal. W taki to sposob udalo sie przejechac bez zambijskiego prawa jazdy.

Chory czy tylko udaje

2/7/2021

 
W obecnym czasie panujacej epidemii Covid-19, czyli tzw. Korony wielu ludzi choruje, a jeszcze wiecej boi sie zachorowac. W ostatnich miesiacach zaczely sie masowe szczepienia przeciw tej chorobie. Jedni odwaznie wyciagaja reke do przyjecia tego zastrzyku, ktory moze uchronic, a moze nie do konca jest skuteczny lub poprzez swoje mutacje uczni z „Jana” „Sebastiana”  i odwrotnie. Nie jestem naukowcem tylko patrze otwarcie na zycie.
Mieszkam teraz z misjonarzem z Indonezji, ktory strasznie boi sie zastrzykow. Kilka razy odwozilem razem z nim kogos innego do szpitala. Kiedy ten chory dostawal zastrzyk i spokojnie to przyjmowal to nasz misjonarz za niego robil tyle krzyku, ze wszystkie pielegniarki myslaly, ze ktos naprawde umiera. Jest on bardzo wyczulony na punkcie bolu i przyjmowania zastrzykow.
W ostatnim tygodniu nasz piesek zachorowal na jedna noge i zaczal chodzic tylko na trzech nogach. Zabralem go do veterynarza. Jakies insekty dostaly sie pod skore i zaczely pic jego krew. Dostal kilka zastrzykow i masc na to miejsce. W czasie zastrzykow szalal niesamowicie. Lekarstwo powoli zaczelo dzialac i coraz mniej utykal na noge. Po dwoch dniach zawiozlem go na kolejne sprawdzenie. Tuz przed drzwiami weterynarza zapieral sie jak tylko mogl. Czul, ze klejne zastrzyki go czekaja. Chyba bal sie tak samo jak nasz Indonezyjczyk. W tej szarpaninie sznurek sie rozwiazal i zaczal mi uciekac. Biegal po miescie jak szalony. Juz pewnie zapomnial o kulejacej nodze. Sporo czasu uplyelo zanim z pomoca innych go zlapalem. Moze to bylo psychologiczne lekarstwo na noge, bo juz przestal kulec. Ale i tak kolejny zastrzyk musial dostac.
Kilka lat temu jechalem z moim kolega w Botswanie w Narodowym Parku Chobe. Byl gleboki piach. Na naszej drodze pojawil sie strus. Utykal na jedna noge i tak utykajac biegl przed nami. Dosc dlugo to trwalo i wydawalo sie, ze jest mocno zmeczony i za chwile padnie ze zmeczenia i z bolu w nodze. Powiedzialem mojemu koledze, zeby sie zatrzymal to go zlapie. Wybieglem szybko z samochodu i chcialem rzucic sie na strusia. On dopiero wtedy pokazal na co go stac. W jednej sekundzie odstwil nas na kilkanascie metrow. Chyba szybko wyczul moje „dobre” zamiary. Pewnie pomoglem mu zapomniec o bolu w nodze.

GPS misjonarza

2/1/2021

 
Pamietam wiele lat temu gdy pojawily sie pierwsze GPS-y to ludzie byli nimi ogromnie zafascynowani, chociaz czasamiwyprowadzaly one ludzi w pole zamiast do celu. Bylem na wakacjach w Europie i postanowilem odwiedzic moich znajomych w Niemczech. Pewnego wieczoru moj znajomy zabral mnie na mala przejazdzke. Wlaczyl GPS-a. Bylem ogromnie zaszokowany jak ten mechanizm potrafil nas madrze poprowadzic. Ale to bylo w Niemczech, gdzie drogi sa ladnie oznaczone i maja mapy satalitarne. O wiele inaczej wyglada zycie w naszym buszu misyjnym. Tam pewnie za nastepne 100 lat GPS niczego nie uchwyci, bo uzywamy drog, ktore pojawiaja sie w porze deszczowej a znikaja w porze suchej i odwrotnie.
Pewnego dnia wiozlem duza grupe naszych parafian z glebokiego buszu na seminar do Liwingstonu. Droge te znalem bardzo dobrze. Jechalismy tuz po porze deszczowej.Droga byla bardzo mocno zarosnieta i w wielu miejscach byly zwalone drzewa lub deszcz wymyl przejazd. Musialem wiec robic duzo objazdow. Czasami wygladalo to tak jakbym sie zagubil. Ludzie zaczeli watpic i cicho szepcac, ze Ojciec misjonarz sie zagubil i my razem z nim. Po dwoch godzinach takiego krazenia po buszu dojechalismy do glownej drogi. Wtedy parafianie nie mogli sie nadziwic jak moglem znac te droge tak dobrze. Tak tutaj musial zadzialac moj misyjny GPS.
Innym razem jechalismy kreta droga i bardzo piaszczysta pomiedzy grubymi drzewami z bardzo waskim przejazdem. Trzeba bylo dobrze obliczac zakrety zeby jakiegos drzewa nie przestawic. Tutaj dopiero sprawdzaja sie umiejetnosci jezdzenia w buszu. Niekiedy pasazerowie na widok jakiegos zakretu mysla ze juz uderzymy w drzewo i wtedy zamykaja oczy, albo kobiety piszca ze strachu. Ja rowniez moglbym na chwile zamknac oczy i westchnac o wsparcie do Pana, ale robie to z otwartymi oczami. I dzieki temu zazwyczaj dojezdzamy na czas do celu.

Wyobrażenia o Afryce

1/26/2021

 
Picture
Kiedys myslalem, ze tylko turysci przyjezdzajacy do Zambii, czy do Afryki maja zwariowane wyobrazenia o niej. Mysla oni, ze zyja tutaj ludzie, ktorzy nie znaja niczego i nadal pozostaja na poziomie wielkiego buszmena. Wydaje sie im, ze w kazdym krzaku moze byc lew, a weze wchodza do domu z kazdej strony. Co do wezy to ja rowniez bardzo mocno balem sie ich na poczatku i nawet postaralem sie o pasek z blyszczaca klameczka, zeby kobra na niej sie wyzywala i nie spluwala mi w oczy. Inni Werbisci tylko sie ze mnie smieli. Oczywiscie w pierwszym roku mojego misjonowania zabilem 21 wezy, w tym kilka kobr. Bylem wowczas ogromnie wyczulony. Pozniej przyzwyczailem sie do wezy i chyba one tez do mnie. Jednak nadal na moim safari boje sie bardziej wezy niz sloni, ktore sa o wiele wieksze.
Kiedy mlodzi Werbisci przyjezdzaja do naszej misji to bardzo latwo jest ich naciagnac na wiele rzeczy. Ogromnie mocno we wszystko wierza. Nie znaja misji i swiata misyjnego. Rowniez odnosi sie to do funkcjonowania naszego kosciola. Ponad dwadziescia lat temu przybyl mlody misjonarz z Indonezji. Dolaczyl do naszej malej wspolnoty. Wspolnie jedlismy kolacje. Szybko zauwazylem, ze nie ma zadnego realnego wyobrazenia o naszym kosciele. Powiedzialem mu, ze biskup miejscowy szuka drugiego biskupa do jego pomocy i prosil Werbistow, zeby kogos poszukali. On natychmiast podchwycil ten pomysl. Powiedzialem mu, ze mysle o pewnym nieco roslym i deczko starszym naszym Werbiscie. On szybko zgodzil sie ze mna i nastepnego dnia poszedl do niego i jemu zaproponowal, zeby zostal biskupem bo na takiego wyglada. Ten wielece zaskoczony nie wiedzial o co chodzi. Zapytal go skad ma taki pomysl. Nowy misjonarz powiedzial mu o naszej wieczornej rozmowie przy kolacji. Wtedy on dlugo i glosno sie smial, bo wiedzial, ze ja potrafie mlodych misjonarzy zrobic wielkimi marzycielami.
Rowniez w tamtych latach przybylo dwoch ksiezy diecezjalnych do pracy w Zambii. Oni bardzo mocno byli zainteresowani afrykanskimi zwierzetami. Szybko to podwchwycil inny o wiele starszy misjonarz i im powiedzial, ze tutejsze slonie sa ogromne, trzy razy wieksze niz te nasze w ogrodzie zoologicznym w Polsce. Oni byli ogromnie podekscytowani i czekali tylko na taki dzien kiedy ujrza takiego slonia. Po kilku miesiacach pobytu w Zambii ten sam misjonarz zabral ich na safari. Mieli dosc dobre aparaty fotograficzne i z wielkim napieciem czekali na tego wielkiego slonia. Gdy zobaczyli pierwsze slonie to byli niepocieszeni bo byly prwie takie same jak nasze w Polsce. On im szybko wyjasnil, ze to sa male i jeszcze nie zdazyly wyrosnac. Podczas tego pierwszego safari zobaczyli jeszcze kilka innych sloni, ktore rowniez wygladaly na mlode. Wtedy on im powiedzil, ze dzisiejsze safari nie bylo najlepsze bo nie bylo duzych sloni. Wiec nowi misjonarze czekali na kolejne safari, ciagle zyjac nadzieja na wielkiego slonia. I dopiero po kolejnym miesiacu inny misjonarz sprowadzil ich do rzeczywistosci afrykanskiej.
Kilka dni temu przybyl do nas nowy brat z Ghany. Niby z Afryki, ale tez wielece rozmarzony i zyjacy w innym swiecie z Ghany. Jestem odpowiedziaolny za nasz dom misyjny, wiec wprowadzalem go w tajniki naszej wspolnoty. Najpierw oprowadzilem go po domu i mu powiedzialem, ze w naszym domu sa dwa najwazniejsze miejsca. Co do pierwszego to byl pewny, ze to kaplica. Zapytal wiec mnie o to drugie miejsce. Z usmiechem mu odpowiedzialem, ze to ubikacja. Przytaknal mi z dosc powazna mina. Raczej wygladal na bardzo powaznego brata. Nastepnie dalem mu plik kluczy. Wytlumaczylem mu ktory klucz sluzy do ktorych drzwi, czy bramek. A na koncu zostal maly matelik do trzymania kluczy razem. Wskazujac na niego powiedzialem mu, ze to klucz od naszego swejfu, gdzie trzymamy nasze dolary. Oczy mu sie szeroko otworzyly i mi powaznie przytaknal. Szybko dodalem, ze ten sejf jest gleboko schowany i dopiero pozniej mu powiem gdzie jest. Oczywiscie z wielkim napieciem czekal na ten moment. Dopiero przy kolacji inny wspolbrat mu wyjasnil cala tajemnice sejfu z wielka salwa smiechu dodajac, zeby na mnie uwazal, bo dosc szybko moze wyladowac w glebokim buszu.
Wczoraj go zabralem do naszych siostr na kawe. Wczesniej mu powiedzialem, ze jak ma chec to moze nawet u siostr zostac na noc. Usmiechnal sie i powiedzial, ze pomysl mu sie podoba. Wowczas dodalem, ze teraz zalezy tylko od siostr jak je zagada. Chyba slabo gadal, bo wieczorem siostry go przywiozly na noc do naszego domu. Takie sa radosci nowych Werbistow w Zambii.
 
 

Nadzwyczajna dyplomacja biskupa

1/18/2021

 
W naszej diecezji obecnie mamy dwoch biskupwo. Cztery lata temu otrzymalismy nowego bisupa, a dawny przeszedl na emeryture. Byl on znany z praeogromnej dyplomacji i uprzejmosci. Rzadko sie denerwowal, a kiedy sie denerwowal to raczej wewnatrz siebie. Tylko kiedy byl bardzo mocno zdenerwowany to dopiero okazywal to na zewnatrz. Takie momenty raczej rzadko mu sie zdarzaly. Czasami jego dyplomacja przechodzila normalne oczekiwania. Mowil to w taki sposb, ze nie zawsze ktos mogl zrozumiec o co mu chodzi.
Wiele lat temu byl swiecony jeden z naszych Werbistow w bardzo glebokim buszu. Droga do tej misji byla pelna dzur, ktore pozostawily slonie w porze deszczowej. Pozniej w porze suchej trzeba bylo te wszystkie dziury omijac, albo bardzo powoli przez nie przejezczac. Tak sie zlozylo, ze ze swiecen wracali razem tym samym samochodem nasz prowincjal Jakub, biskup i kilka innych osob. Prowincjal prowadzil samochod. Nie mial on za duzego doswiadczenia do jezdzenia po takich drogach.  Zmienial on biegi tylko z pierwszego na drugi i z porotem. Biskup mial duzo cierpliwosci, az w koncu nie wytrzymal i powiedzial do niego: Ojcze Jakubie o ile ja wiem to ten samochod ma piec biegow, a nie dwa. Nasz prowincjal w pierwszej chwili nie wiedzial o co chodzi. Dopiero ktos mu cicho podpowiedzial, ze moze jechac szybciej. Wszyscy sie rozesmieli i wkrotce prowincjal nawet doszedl do czwrtego biegu, ale nie na dlugo bo na tej drodze nie dalo sie szybko jechac.
Innym razem ja jechalem z tym samym biskupem. Wiozlem go do szpital do Zimbabwe. Droga byla bardzo dobra, nie bylo wtedy ograniczen predkosci, wiec jechalem okolo 100 i 120km/godz. Biskup nie byl spokojny, ale nie wiedzial jak mi powiedziec, ze mam jechac wolniej. Najpierw mi powiedzial o starych oponach obok drogi. W ten sposob chcial powiedziec, ze jest duzo wypadkow i kawalki opon pozostalo obok drogi. Ja mu szybko odpowiedzialem, ze w obecnych czasach fabryki produkuje opony zlej jakosci. Jechalismy dalej i biskup szykal jakiejs innej mozliwosci, zeby mi powiedziec o predkosci. Nastepnie mi powiedzial, ze blisko drogi rosnie duzo grubych drzew i moga byc niebezpieczne. Zgodzilem sie z nim i mu powiedzilem, ze dobrze by bylo gdyby niektore z nich zostaly powycinane.
Znow nastala cisza, a ja nadal jechalem z taka sama predkoscia. Wowczas biskupa cierpliwosc sie skonczyla i mi powiedzial, ze jade zbyt szybko i moze byc wypadek. Wtedy mu powiedzialem, ze nie ma zz duzo samochodow i droga jest bardzo dobrej jakosci. Mimo wszystko mocno zwolnilem, zeby biskup nie dostal ataku serca znim dojedziemy do szpitala. Tak to jest z nadzwyczajna cierpliwoscia.
 
 


Boże Narodzenie 2020 rok

12/22/2020

 
Picture
elektryfikacja w Panamie
Picture
Boże Narodzenie zaczęło się w jego życiu
Picture
Boże Narodzenie zaczęło się w jego życiu
Picture
tradycyjne gotowanie
Picture
młyn bez prądu

Gdzie jest Korona?

12/15/2020

 
Kilka dni temu mielismy seminarium dla kapelanow wojskowych, ze sluzby wieziennej i pracujacych w szpiatalach. Bylo to pierwsze tego typu spotkanie gdzie trzy roznego rodzaju kapelanie narodowe spotkaly sie razem. Rowniez nigdy wczesniej kosciol katolicki nie organizowal takich seminariom. Poza tym zorganizowanym przeze mnie w roku 2017 tylko dla kapelanow katolickich pracujacych w wiezieniach. Do dzisiaj to seminarium jest mile wspominane i wielu pamieta, ze tego typu seminaria zostaly zapoczatkowane przez O. Romka misjonarza z Livingstonu, a jednoczesnie z Polski. To juz przejdzie i zostanie zapisane w historii.
Co ciekawego wydarzylo sie podczas naszego seminarium? Byly ciekawe wyklady i dyskusje. Jednak chcialbym tutaj zwrocic uwage na cos innego. Nadal jestesmy na etapie zaawansowanej Covid-19. Oczywiscie nie tak jak w USA, czy Indii, czy obecnie w Europie. Przypadki sie zdarzaja, ale nie sa powazne i nie mielismy chyba zadnego smiertelnego od Marca do tej pory. Oczywiscie byla ogolna panika i nadal jest. Chociaz obecnie ludzie przestali sie tym przejmowac. Nadal w niektorych wiekszych sklepach obowiazuja maski. Tak samo w kosciele podczas Mszy.
W czasie naszego seminarium w czasie Mszy w kaplicy glowny celebrant mial caly czas zalozona maske. Takze podczas kazania i konsekracji. Po Mszy bylo sniadanie gdzie nikt juz nie mial maski. W czasie naszego pierwszego spotkania na ponad 40 uczestnikow tylko dwie siostry mialy zalozone maski. Po pierwszym wykladzie w czasie pytan nie wytrzymalem i zapytalem: gdzie jest Korona, czy tylko w kaplicy podczas Mszy Swietej? Bo tam wiekszosc miala maski, a szczegolnie glowny celebrant nie zdjal jej ani na chwile, tylko na przyjecie Komunii. Czyzby Jezus byl zarazony Korona i glowny celebrant bal sie od niego zarazic Korona? Moje pytanie wywolalo ogolna konsternacje i duza fale smiechu. Glowny celebrat zaczal sie usprawiedliwiac ze tam byly maski dla wszystkich i ze tutaj tez powonnismy je miec. Jedna z sisostr powiedziala, ze podczas Mszy gdyby kaplan byl bez maski to by rozsiewal Korone po calym oltarzy. Pozniej ta siostre prywatnie zapytalem, czy Ty ufasz Chrystusowi, czy masce. Byla nieco zawstydzona i tylko z lekka sie usmiechnela. Tak, to jest bardzo istotne pytanie, czy boimy sie Chrystusa, zeby nas nie zarazil Korona, czy raczej powinnismy ufac Mu i prosic o jego opieke. Jak potrafimy byc sterowani przez innych.


Cmentarz noca

11/23/2020

 
Wiekszosc ludzi boi sie przechodzic obok cmentarza noca, nie mowiac juz o chodzeniu po cmentarzu blisko polnocy. Polnoc jest powszechnie znana jako godzina kiedy duchy zmarlych sa bardzo aktywne.
W Zambii nadal ludzie nie boja sie chodzic po cmentarzu noca. Sa w wielu miejscach i miejscowosciach prowadzace przez cmentarz. Razdko kto nawet mysli, ze jakies duchy moga straszyc. Zlodzieje rowniez kradna trumny z cmentarza. Dlatego dobre trumny sa gleboko w ziemi betonowane. A kiedy jakas osoba zmarla w bardzo niejsnych okolicznosciach to jej trumna takze przykrywana jest gruba warstwa cementu. Oprocz tego w pierwsza noc po pogrzebie kilku mezczyzn czuwa przy grobie zmarlego, aby nikt tam niczego nie zrobil.
W Polsce tak jak dawniej tak samo i dzisiaj istnieje straszenie duchami. Wiele sie nie zmienilo. Ludzie nadal boja sie duchow zmarlych przodkow. Przechodzenie obok cmentarza noca, a szeczegolnie o polnocy napawa ludzi ogromnym strachem. Ludzie raczej wola tam przechodzic o innej godzinie albo w mniejszej lub wiekszej grupie.
Pewien pijaczek przez pomylke wslizgnal sie do grobu wczesniej wykopanego. Bylo to po ulewnym deszczu, wiec slizgal sie i nie mogl stamtad wyjsc. Postanowil wiec w jednym kacie tego grobu usiasc i uciac sobie drzemke. Wieczorem inny pijaczek wpadl do tego samego grobu. I rowniez mial problemy z wyjsciem z niego. Wowczas ten co tam byl wczesniej cicho polozyl mu dlon na ramieniu i powiedzial do niego: „ty juz stad nie wyjdziesz”. Gosciu oniemial i niemalze zemdlal ze starchu. Natychmiast wytrzezwial i blyskawicznie wyskoczyl z tego grobu. Uciekal stamtad ile tylko mial sil w nogach. W tej sytuacji ani przez chwile nie pomyslal, ze tomoglby byc jego kolega od kieliszka.
 

Zapoznawanie ze zwięrzętami

11/11/2020

 
Od lat w kazdy poniedzialek chodze na safari i przy okazji lapie rybki. Czesto zabieram ze sobe jednego z chlopakow z grupy powolaniowej lub rzadziej jakiegos ksiedza, czy tez siostra. Wielu zna dosc dobrze moje niebezpieczne przygody z dzikimi zwierzetami. Jedni nazywaja mnie zwariowanym przewodnikiem wsrod dzikich zwierzat, inni mowia ze jestem czarownikiem i mnie zwierzeta nawet najbardziej niebezbieczne nie zaczepiaja. Tylko usmiecham sie slyszac takie komentarze. Co prawda mialem wiele bardzo niebezpiecznych sytuacji, ale wszystkie dzieki Bogu skonczyly sie szczesliwie. Dlatego przed kazdym safari lubie rano miec Msze Swieta, ufam ze Pan mnie ustrzeze od roznych niebezpieczenstw. Oczywiscie nie wciskam sie do paszczy krokodyla, ani tez nie wchodze w droge roznym innym niebezpiecznym zwierzetom. Oni maja swoje drogi, a ja swoje. Naturalnie takie safari jest meczace. Po safari moge byc zmeczony ale zrelaksowany. Jedni lubia taki relax ze mna na safari, a dla innych nie jest to safari lecz suffering
(z angielskiego znaczy cierpienie). I jedno takie safari wystarcza im na cale zycie. Byc moze im ale nie mnie. Ja to bardzo lubie i tym zyje. Kazde safari pomaga mi poznawac zachowanie roznych zwierzat. Jedne sa bardziej zabwne inne daja uczestnnkom safari deczko strachu.
Gdy mamy gosci z Polski, czy Werbistow z Rzymu, albo nowego misjonarza Werbiste do naszej misji w Zambii to kazdy z nich chce pojsc ze mna na safari. Bardzo czesto byli ze mna woluntariusze i woluntariuszki z grupy Salezjanskiej z Polski. Oni maja swoja strone i na tej stronie powiedzieli mi, ze jest sporo miejsca poswieconego na safari ze mna. Mialem juz bardzo duzo takich grup i jak dotychczas wszyscy byli niesamowicie zachwyceni. Mowili, ze to jest ZOO na zywo. Tego nie da sie opisac. Tak to trzeba przezyc. Kilka lat temu przejazdem byli u nas goscie z Polski. Zatrzymali sie tylko na kawie, ale koniecznie chcieli zobaczyc bialego nosorozca o ktorym naczytali sie bardzo duzo w Polsce. Bylo samo poludnie, wic o tej porze dnia nie jest latwo znalezc takiego nosorozca. W tym czasie najczesciej jest zaszyty w glebokim buszu. Kilka godzin jezdzilismy po calym parku i bez skutku. Bylem troche zmeczony i postanowilem ich nastraszyc. Bylismy w pewnym miejscu gdzie bylo duzo krzakow i i duza gorka. Szybko zatrzymalem samochod i mowie, zeby wzieli kamery bo za ta gorka jest nosorozec. Kamerzysci podekscytowni ida w rzadku poslusznie za mna. Ostrzeglem ich, zeby byli przygotowani, bo on moze pogonic. I chwile pozniej krzyknalem goni. Szybko zaczalem biec w strone samochodu a oni jeszcze szybciej krzyczac co mamy robic. Wiekszosc szybko wspiela sie na dach samochodu. Wtedy serdecznie zaczalem sie smiac, a oni dlugo otwierali oczy ze zdziwienia i strachu. Serca im mocno podskaiwaly. Mowie im, ze takie to jest poszukiwanie nosorozca. Mimo wszystko nadal szukalismy tego nosorozca. I po kolejnej godzinie byl nosorozec. Tym razem prawdziwy. Nasi kamerzysci byli ogromnie ucieszeni.
Innym razem bylem sam na safari i przy okazji postanowilem nazbierac troche nawozu od bawolow do naszego ogrodu.na warzywa. Uwazalem dosc mocno na bawoly, ale one tez mnie obserwowaly. Znalzlem sie w poblizu nieduzego buszu, nic nie podejrzewajac poszedlem dalej zajety zbieraniem odpadow bawolich. Nagle grupa bawolow wyskoczyla z tego buszu i dzieki Bogu tez sie wystraszla, i pobiegla w innym kierunku. Tak, tak niewiele brakowalo aby ze mnie zrobili kawalek gowienka. Takie bawoly moga tez posluzyc za ochrone od straznikow. Bedac w Botswanie wczesnie rano pojechalem po pozwolenie na lapanie rybek. Biuro bylo otwarte, ale facet co sprzedaje pozwolenia dlugo sie opoznial. Wiadomo u nich takie opoznienie moze byc nawet kilka godzin. Nie mialem cierpliwoci na dluzsze czekanie. Postanowilem posc w miejsce gdzie zazwyczaj chodzily dwa duze bawoly. Bo tam straznicy nie wchodzili. Widzialem bawoly z daleka i z nimi razem lapalem rybki. Bawoly byly zajete swoim biznesem i mi nie wchodzily w droge. Rybki rowniez w tym miejscu braly wspaniale. W pewnym momencie myslalem z daleka ze to pien drzewa, ktory wyglada jak bawol, wiec nadal szedlem w tym samym kerunku. Lecz po krotkiej chwili to drzewo ozylo i zaczelo sie przemieszczac. Tak, to bylo drzewo bawolopodobne.
Pewnej niedzili po naszym biblijnym spotkaniu z chlopakami pojechalem na krotkie safari z jednym z chlopakow z naszej grupy. On bardzo pragnal przezyc safari, a jednoczesnie bal sie ogromnie. Pojechalismy do moich znajomych od ktorych pozyczylem kajak i tym kajakiem wspolnie po rzece podrozowalismy. Bylismy bardzo blisko hipopotamow. Chlopak bardzo mocno sie denerwowal i namawial mnie na odjechanie. W tym miejscu ryby braly dosc dobrze i zachowywalismy raczej bezpieczna odleglosc. On w koncu nie wytrzymal i kiedy kajak znajdowal sie blisko brzegu wyskoczyl z niego na wysepke. Ta wysepka byla dookola otoczona woda, wiec nie bylo zadnej innej drogi zeby wrocic do samochodu jak tylko kajakiem. Mowilem mu ze tez chce zyc, nie jestem samobjca. Zeszlo mi dobre 20 minut, aby go namowic na ponowne wejscie do kajaku. Tego dnia bylo duzo przezyc, zlowilismy sporo rybek lecz ten chlopak nigdy wiecej nie poszedl ze mna na kolejne safari. Oczywiscie trzeba obserwowac hipotamy i wsluchiwac sie w ich glosy, ktore moga byc mniej i bardziej niebezpieczne. Naturalnie hippotam ryczy ho, ho, ho. Pewnego dnia bylem ogromnie zaskoczony, gdyz uslyszalem nieco inny glos hipcia. Nie bylo to ho, ho, ho lecz oh, oh, oh. Poczatkowo myslalem, ze zle slysze. Lecz kiedy zobaczylem, ze para hpciow miala miesiac niodowy to wszystko zrozumialem. Naturalnie tego dnia hipcie nie byly niebezpieczne, bo byly calkowiecie pochloniete soba. Doswiadczenie uczy rozpznawac rozne sytuacje ze zwierzetami. Takze istotne jest z kim jestem na safari. Wiem dobrze, ze z siostrami musze zachowywac wieksza odleglosc od dzikich zwierzat. Takze sa tacy co mysla, ze slon zachowuje sie jak osiol, a bawol jak krowa i tacy ludzie sa bardzo niebezpieczni. Musze na nich caly czas uwazac i ciagle ich pouczac, bo moga stac sie samobojcami.
Inaczej zachowuje sie gdy jestem sam, a calkowiecie inaczej gdy jestem z jakas wieksza czy mniejsza grupa. Pewnego dnia jechalem przez park z dwomo chlopakami. W pewnym momencie niemalze potracilem sarenke. Jeden z chlopakow mnie zapytal: ojcze a gdybys ja zabil to co bys z nia zrobil? Szybko odpowiedzialem, ze to zalezy, czy bylbym z wami, czy bez was. Tylko sie usmiechneli bo wiedzieli o co chodzi. Na safari jest nie tylko wazne poznawanie zachowanie dzikich zwierzat, ale rowniez reakcje i osobowosc ludzi z ktorymi jestem na safari. Jedni i drudzy moga stworzyc niebezpieczne sytuacje.
 


<<Previous

    Archives

    February 2021
    January 2021
    December 2020
    November 2020
    October 2020
    September 2020
    August 2020
    July 2020
    June 2020
    May 2020
    April 2020
    March 2020
    February 2020
    January 2020
    December 2019
    November 2019
    October 2019
    September 2019
    August 2019
    July 2019
    June 2019
    May 2019
    April 2019
    March 2019
    February 2019
    January 2019
    December 2018
    November 2018
    October 2018
    September 2018
    August 2018
    June 2018
    May 2018
    April 2018
    March 2018
    February 2018
    January 2018
    November 2017
    October 2017
    September 2017
    August 2017
    July 2017
    June 2017
    April 2017
    March 2017
    January 2017
    December 2016
    November 2016
    October 2016
    September 2016
    August 2016
    July 2016
    June 2016
    May 2016
    April 2016
    March 2016
    February 2016
    January 2016
    December 2015
    November 2015
    October 2015
    September 2015
    August 2015
    July 2015
    May 2015
    April 2015
    March 2015
    February 2015
    November 2014
    October 2014
    September 2014
    August 2014
    July 2014
    June 2014
    May 2014
    April 2014
    March 2014
    February 2014
    January 2014
    December 2013
    November 2013
    October 2013
    September 2013
    August 2013
    July 2013
    June 2013
    May 2013
    April 2013
    March 2013
    February 2013
    January 2013
    December 2012
    November 2012
    October 2012
    April 2012
    March 2012
    October 2010

Powered by Create your own unique website with customizable templates.